Lubimy święta. Lubimy dawać i dostawać prezenty. Jednak wybór odpowiednich podarków nie jest sprawą prostą. Jak radzą sobie z nią gwiazdy? Czym kierują się przy wyborze prezentów dla najbliższych? Co podarują im w te święta? Jakie są ich wymarzone prezenty? Na te pytania odpowiedziało nam osiem znanych osób.
Ewa Bem, piosenkarka:
Ja kupuję prezenty praktyczne. To znaczy jestem dosyć dobrze zorientowana w potrzebach całej rodziny i nawet buduję program kupowania świątecznych prezentów. Wiem, co by się komu przydało i kupuję właśnie to, czego potrzebuje. Staram się znaleźć ten praktyczny prezent w wydaniu jak najbardziej oryginalnym, niecodziennym i bardzo dobrym gatunkowo. Rzadko kupuję prezenty niepraktyczne typu maskotka czy wazonik.
Co kupię w tym roku? Wstyd przyznać, ale w gruncie rzeczy kupuję w kółko to samo. Mąż zawsze się załapuje na nowy, piękny sweter. Niezmiennie dostaje też super elegancką koszulę z pięknym krawatem mojego wyboru. Mąż w ogóle rzadko pozwala sobie wybrać krawat, ale na Gwiazdkę już zgadza się na mój wybór.
Natomiast jeżeli chodzi o moją mamę, to chyba jej też podaruję jakiś sweter. Być może kupię jej również coś do ozdoby domu. Moja mama uwielbia kwiaty doniczkowe, oraz bardzo ciekawe i ekstrawaganckie doniczki. No i dam jej jeszcze kosmetyki.
Starszej córce podaruję ciuchy i bieliznę. Uwielbiam jej kupować bieliznę. Prawdopodobnie, tak między nami mówiąc, to dlatego, że moja młodość przebiegała w czasach bardzo siermiężnych, nędznych, kiedy kupienie czegokolwiek to była makabra. W dodatku nie miałam w ogóle pieniędzy. Wciąż odczuwam więc niedosyt pięknej bielizny. Teraz mogę sobie na nią pozwolić i dlatego z największą lubością kupuję ją Pameli. To jest zawsze wspaniały prezent, bo bielizny jest bardzo dużo do wyboru do koloru. Pameli kupuję też kosmetyki.
Młodsza córka przechodzi przez kolejne etapy. Teraz jesteśmy na etapie, na którym nie kupuję jej na szczęście tych nieznośnych lalek Barbie, tylko np. CD-romy albo gry komputerowe. Chyba w tym roku kupimy jej sztalugi, bo chodzi na zajęcia malarskie. Ma ogromny talent w tym kierunku. Tak więc jest duży zakres możliwości, prawda? A może dostanie jakiś piękny, nowy stołek do fortepianu.
Został jeszcze nasz pies Foks, który też dostanie prezent. Podaruję mu najwymyślniejszą zabawkę, jaką znajdę dla niego. Chyba kupię mu też dwa opakowania serków Hochland ze szczypiorkiem – uwielbia to, ale nie możemy dawać mu za dużo serków. Jednak na święta zrobię mu chyba karnawał.
Janusz Weiss, dziennikarz:
Jeszcze nie wiem, co podaruję najbliższym. Mam z tym kłopot. Zresztą jak co roku. Nie wiem też, co sam chciałbym dostać – z tym też mam kłopot. Bo ja już wszystko mam. Obrastam w materię i zastanawiam się, czy z tym nie skończyć – np. zostać eremitą albo pustelnikiem. Nie, nie, wygłupiam się. Ale słowo daję, nie mam pojęcia, jakie podaruję prezenty. Jeszcze się nad tym poważnie nie zastanawiałem. Niepoważnie też się nie zastanawiałem. Wiem że są ludzie, którzy mają fantastyczne pomysły, ja do nich akurat nie należę. To jest chyba u mnie rodzinne, bo np. mój ojciec już mniej więcej na wiosnę dzwoni i potem męczy mnie telefonami przynajmniej raz w tygodniu. Później, kiedy zbliżają się jakieś święta czy moje urodziny dzwoni coraz częściej, i pyta, co bym chciał dostać. Niezmiennie na wszelki wypadek kupuje mi to, co sprawiało mi radość, jak byłem dzieckiem, czyli marmoladki w czekoladzie i inne słodycze.
Hanka Bielicka, aktorka:
Ja prezenty przeważnie daję w kopertach. Kiedy byłam dzieckiem, prezenty były bardzo prozaiczne, bo w Polsce nie było za dobrze. Właściwie nigdy nie działo się naprawdę dobrze w Polsce. Tak więc jako prezenty dawało się a to rękawiczki, a to wstążki do warkoczy, a to do jakiś tam inny drobiazg. Potem, kiedy jeździłam na uniwerek, dostawałam coś do kapelusika albo jakąś przypinkę albo broszeczkę albo jakiś kołnierzyk, który mamusia wyhaftowała. Podobne prezenty dawaliśmy też rodzicom: a to poszewkę do okularów, a to mamusi jakiś kołnierzyczek, a to jakiś kawałek skóreczki na kołnierzyk. O! Takie to były prezenty domowe, rodzinne. Właściwie nigdy nie kupowało się drogich prezentów, jak np. samochody czy rowery. Do tego nie zdążyliśmy dojść, bo przyszła wojna, a potem już niczego nie było w sklepach. A teraz na starość to ja miałam taki zwyczaj, że jak tylko jeździłam do siostrzenic i bratanic (bo ja nie mam bliskiej rodziny, najbliżsi – już dawno w grobie), to – w miarę możliwości – dawałam im koperty. To jest najbardziej praktyczny prezent, bo jeśli ja kupię komuś perfumy czy rajstopy, może się okazać, że on już to ma, a potrzebuje akurat czegoś innego. A tak wszyscy już wiedza, że babcia ciocia przychodzi z kopertą. Tak więc wydaje mi się, że to jest dobra tradycja.
Moim wymarzonym prezentem jest… 10 lat do tyłu. Gdyby można było dostać jeszcze zdrowia i młodości, to bym chciała troszkę. Żeby tyle młodości, co w moim humorze i sposobie bycia, było i w organizmie. Ale w gruncie rzeczy, jak nie dostanę takiego prezentu, to też się z tym pogodzę.
Andrzej Rosiewicz, piosenkarz:
Szczerze mówiąc o prezentach jeszcze nie myślałem, ale dla dzieci na pewno chciałbym kupić jakieś zabawki rozwojowe – takie, żeby jednocześnie rozrywały i uczyły. A co kupię dla żony i dla teściowej? Nad tym jeszcze pomyślę.
Czym się kieruję przy wyborze prezentu dla bliskich? Zawsze powinniśmy wyobrazić sobie i przypomnieć, co lubi osoba, której chcemy podarować prezent. W ten sposób zrobimy jej przyjemność. A taką przyjemność sprawiła mi np. żona w zeszłym roku na imieniny albo na gwiazdkę, kupując mi zestaw płyt Freda Astaire’a. To jest mój idol, więc przyjemność była tym większa, że żona pamiętała, że go lubię. Czasem można zrobić komuś niespodziankę – otóż ktoś może myśleć, że my już nie pamiętamy, co on lubi, a my o tym jednak pamiętamy i dajemy mu właściwy prezent. I taka pamięć jest wtedy miła.
Beata Tyszkiewicz, aktorka:
To, jaki prezent wybierzemy, zależy komu go chcemy dać. Np. dzieciom zawsze daje się prezenty, które są troszeczkę rozbrajające, spełniają ich marzenia. Uważam, że prezenty na gwiazdkę nie powinny być kosztowne. Powinny być za to bardzo przemyślane i powinny wypływać z serca. Zwykle podarowanie własnoręcznie zrobionego prezentu jest bardzo miłym gestem. Albo jeśli damy komuś to, co bardzo chciał mieć, coś czysto praktycznego i takiego, co ułatwi mu życie – taki podarunek też jest miły. Ja bardzo często sama robię różne prezenty – np. coś na drutach albo jakieś fotografie. Czasem po prostu daję taki prezent, o którym wiem, że ktoś marzy – może to być kolorowy szalik czy jakieś buty, które już gdzieś sobie upatrzył. Ale wydaje mi się, że takie praktyczne prezenty troszkę mijają się z Bożym Narodzeniem. Np. mój brat i ja jako bardzo młoda dziewczyna dostawaliśmy na gwiazdkę skarpetki albo rękawiczki – bardzo praktyczne prezenty. Takie były wtedy czasy. Zresztą to, co teraz dzieciom może wydawać się nienaturalnym podarkiem, wtedy było powszechnym prezentem.
Zawsze mówię wyraźnie Świętemu Mikołajowi, co ja bym chciała od niego dostać.
Np. w tym roku chcę dostać szminkę i ołówek do ust do ust Ripleya. Mam też już plany co do prezentów dla najbliższych, ale przecież nie mogę tego powiedzieć, bo to niespodzianka.
Zygmunt Kałużyński, krytyk filmowy:
Prezenty dla najbliższych? Najbliżsi mogą być bardzo rozmaitego rodzaju – najbliżsi najbliżsi, najbliżsi trochę dalsi i tylko znajomi. Więc prezenty zależą od miejsca w hierarchii naszego serca. Ja jestem zasłużonym staruszkiem i oczekuję, żeby mi dawali prezenty. Nie mam wymarzonego prezentu – biorę wszystko, co tylko dostanę.
Weronika Pazura, żona Cezarego Pazury:
W tym roku mamy prostszą sytuację z prezentami, dlatego, że wybieramy się na święta w góry i po prostu musimy mieć bardzo dużo nowych rzeczy. Tak więc postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym i przy wybieraniu prezentów będziemy pamiętać o tym, żeby kupić sobie narty, kombinezony, okulary i wszystkie dodatki potrzebne na nartach.
Czy mamy wymarzony prezent? Nie wiem, chyba nie. Teraz chyba już nie ma takich nieosiągalnych rzeczy. Bo co można sobie życzyć na prezent? My należymy do tych osób, które podchodzą bardzo realnie do życia. Ja nie mam jakichś takich marzeń, które by mi chodziły po głowie od lat – że np. chciałabym mieć futro czy pierścionek. Mam za to jedno marzenie: żeby wszystko było dobrze i żeby wszyscy byli zdrowi. Reszta jest tak mało ważna…
Prezentem, który ostatnio mąż sobie zażyczył jest płyta albo podręczniki do niemieckiego (bo chciał sobie przypomnieć język). Tak więc, jak widać, są to bardzo proste rzeczy.
Żeby wybrać dobry prezent, trzeba chcieć. To znaczy, że kiedy np. mężowi kończą się perfumy albo widzę, że już mu się coś nudzi albo czegoś potrzebuje, to ja mu niepostrzeżenie wszystko załatwię i kupię, co trzeba. On będzie wtedy zadowolony, że naprawdę trafiłam. Może być i odwrotna sytuacja: np. w tej chwili będę bardzo szczęśliwa, jeżeli mąż mi podaruje sprzęt narciarski, bo ja się na tym nie znam i sama sobie nie dam rady w takich zakupach.
Agnieszka Fatyga, aktorka:
Jeszcze nie wiem dokładnie, co komu podaruję na gwiazdkę. Zawsze najprzyjemniej jest dawać rzeczy upragnione przez innych. Ale w tej chwili nie mam jeszcze zamkniętej koncepcji. Jeżeli chodzi o starszą część mojej rodziny, tzn. o mamę, i rodzeństwo, to zapowiedzieli mi, żeby już nie kolekcjonować bibelotów, bo zabrakło im wolnej przestrzeni na te drobiazgi. Będę więc musiała wymyślić coś specjalnego.
Kiedy nie bardzo wiem, czego dana osoba najbardziej potrzebuje i o czym marzy, jeżeli nie ma specjalnego zamówienia na prezent – typu jakaś konkretna gra komputerowa czy program, rower dla dziecka czy aparat fotograficzny, to w takiej sytuacji, lubię dawać lampy. Od kilku lat było regułą, że na święta prezentowałam mojej rodzinie lampy Tiffany’ego. Co prawda ja z tego prezentu również korzystałam. Część moich znajomych już też jest obdarowana przeze mnie lampami i to w szczególności lampami Tiffany’ego. Po pierwsze – bardzo lubię te lampy, a po drugie – lampa daje energię, światło, codziennie jak jest zapalana, emanuje energią. Jednocześnie emanuje też kolorem, bo – wiadomo – lampa Tiffany’ego jest przeważnie zrobiona z różnokolorowego witrażu. Ja w ogóle często daję coś, co jest związane ze światłem, czyli nie tylko zwykłe lampy ale i lampy świeczkowe – innymi słowy świeczniki (chociaż nie lubię określenia „świecznik”, bo kojarzy się z jakimś żelastwem). Ostatnio lubię prezentować lampy solne, to znaczy rodzaj świeczników z bryły soli z wydrążoną dziurką na świeczkę tealights. Polecam, bo jest to niedrogi prezent, a uważam, że przepiękny. Są też elektryczne lampy solne, ale one dają światło stałe. Świeczka daje światło zmienne -zależy ono od cyrkulacji powietrza. Płomień świeczki po prostu miga w środku takiego świecznika i oświetla strukturę bryły soli od środka. To jest coś tak pięknego, że wydaje mi się, że będzie to świetny prezent dla każdego.
Oprócz prezentów związanych ze światłem, czyli lamp i świeczników, lubię dawać też anioły w różnej postaci. Jest to prezent dobry zwłaszcza na święta, bo anioł to taki temat duchowo-sentymentalny. Jeżeli chodzi o bibeloty, to lubię stylizację dziewiętnastowieczną, ewentualnie secesyjną. Koniec XIX wieku i początek XX wieku wytworzył, moim zdaniem, piękna sztukę użytkową.
Co więc w tym roku podaruję najbliższym? Tego jeszcze nie wiem. Może kolejną lampę… Chociaż mój dom – dom rodzinny, bo święta spędzam u swojej mamy – już jest obstawiony lampami, mimo że na początku reszta rodziny nie podzielała mojej pasji lampowej. Jednak dzisiaj przyznają, że te lampy koncentrują wokół siebie energię domową, bo mają piękne, ciepłe kolory. Jeżeli nie ma w domu kominka, lampy go zastępują. Dają światło i ciepło, a właśnie do tego tak naprawdę zmierzamy i tęsknimy w tym czarnym kosmosie.