Czytelnicy naszego miesięcznika mają różne przyzwyczajenia związane z robieniem zakupów. Niektórzy wybierają małe sklepy, inni uwielbiają robić zakupy w hipermarketach. Mają swoje ulubione produkty i marki. A jak wygląda konsumenckie życie gwiazd? Na to pytanie odpowiadać będą różne znane osoby ze świata kultury i polityki. W tym numerze „Świata Konsumenta” o swoich zakupach opowiada Beata Tyszkiewicz.
Świat Konsumenta: Gdzie Pani najczęściej robi zakupy? W hipermarketach, czy może w małych sklepach osiedlowych?
Beata Tyszkiewicz: Codzienne zakupy robię w małym sklepie nieopodal domu. Jeżdżę też na bazar przy ulicy Polnej, gdzie jest bardzo duży wybór pomidorów, świeżych ryb. Od razu mogę tam do nich wybrać odpowiednie zioła. Zaobserwowałam, że w hipermarketach produkty nie są w najlepszym gatunku. Nie ma też zbyt dużego wyboru, np. jeśli chodzi o jabłka, są tam tylko dwie odmiany.
ŚK: Gdzie Pani kupuje ubrania?
BT: Na pewno nie w hipermarketach, chociaż zdarzyło mi się nabyć tam skarpetki. Jednak na ogół tego typu zakupy robię albo gdzieś w świecie, albo w Polsce, w sklepach, które organizują przeceny. Obniżki cen pojawiają się u nas coraz częściej. To dobrze, bo markowe rzeczy są bardzo drogie.
ŚK: Czy ma Pani jakieś ulubione marki ubrań?
BT: Wybieram je przypadkowo. Nie przywiązuję do nich dużej wagi. Moda na marki się zmienia. Myślę, że trzeba być wiernym przede wszystkim własnemu stylowi. Ja ubieram się raczej sportowo i wygodnie. Miałam taki ukochany sklep z jedwabiami w Krakowie, nie pamiętam, jak się nazywał, ale na pewno mieścił się na Rynku. Były tam piękne jedwabne bluzki w jednym kolorze, bez jakichś specjalnych haftów. Bardzo lubiłam ten sklep, ale został zlikwidowany.
ŚK: A kosmetyki?
BT: Bardzo lubię Shiseido i Sisleya. Wiadomo, że kosmetyki się zmieniają. Wystarczy polubić jakąś pomadkę do ust, a po pewnym czasie okazuje się, że już jej nie ma na rynku, jest jakaś inna. Dostaję dużo różnych kosmetyków do wypróbowania i często ten fakt przywiązuje mnie do nich.
ŚK: Czym Pani kieruje się przy wyborze produktów żywnościowych: marką, jakością czy ceną?
BT: Produkty żywnościowe kupuję zwykle w związku z jakimś zamierzeniem kulinarnym. Czasem kupuję gotowe dania, np. bardzo lubię risotto, najbardziej risotto włoskie. Kiedy mam na nie ochotę, idę do sklepu Mini-Europa, gdzie są wspaniałe risotta o różnych smakach z włoskiego ryżu. A więc kupuję to, na co akurat mam apetyt.
ŚK: Ostatnio mówi się o tym, że Polacy całymi rodzinami chodzą w weekendy do hipermarketów. Wiele osób bardzo to krytykuje. Co Pani sądzi na ten temat?
BT: Co tu krytykować! Widocznie ludzie odczuwają taką potrzebę. Cały tydzień ciężko pracują, a w weekend chcą mieć przyjemność z wydawania własnych pieniędzy. Zakupy działają jak wentyl. W hipermarketach jest znacznie ciekawiej niż w małych sklepach. Atmosferę tych dużych sklepów szczególnie lubią dzieci. To jest zupełnie zrozumiałe, że niektórzy chcą spędzać swój wolny czas w ten sposób. Jednak musimy być ostrożni z wydawaniem pieniędzy. Hipermarkety mają cały system działający na psychikę klienta. Człowiek powinien mieć charakter i wiedzieć dokładnie, po co idzie do sklepu, żeby nie dać się wciągnąć w różnego rodzaju promocje, które mogą okazać się bardzo kosztowne.
ŚK: To znaczy, że nie lubi Pani promocji?
BT: Cieszą mnie promocje, jeśli dotyczą odzieży. Chętnie kupuję ubrania, których ceny zostały zredukowane. Nie ubieram się aż tak modnie, żeby od razu było widać, że to, co mam na sobie, jest z zeszłego sezonu. Kiedy kupuję porządny sweter, to trudno powiedzieć, czy jest on modny, czy nie. Jeśli wygląda normalnie, to znaczy ma dwa rękawy, kieszonkę, jest rozpinany lub też nie, to jak można poznać, czy jest on ostatnim krzykiem mody? A skoro nie jest z najnowszej kolekcji, to jego cena jest zredukowana. To samo dotyczy dobrych butów. Myślę, że warto korzystać z redukcji cen i cieszę się, że są one coraz bardziej powszechne.
ŚK: Jaki wpływ, Pani zdaniem, na decyzje zakupowe ma reklama?
BT: Jeżeli ukazuje się nowy produkt kosmetyczny, czy jakiś inny, to reklama zwraca na niego naszą uwagę. Ja byłam wychowana na jednym szamponie pokrzywowym (a może familijnym?). A teraz reklamy szamponów przekonują nas, że jeden szampon odżywia, drugi sprawia, że włosy są puszyste. To zachęca do ich wypróbowania. Nie ulegam ślepo reklamie, ale uważam, że ma ona sens, jeśli informuje o czymś nowym.
ŚK: Czy sprawdza Pani nowe produkty?
BT: Nie zawsze, ale gdyby wyprodukowano ekologiczne worki na śmieci, które nie są zrobione z plastiku, rozkładającego się po 150 latach, to na pewno chciałabym je wypróbować. Kupiłabym taki worek ze świadomością, że nie zanieczyszczam środowiska. Reklamy ogląda się przy okazji, bo są emitowane w przerwach lub w trakcie różnych programów. Choć nie odbieramy ich ze specjalną uwagą, to i tak wkraczają w nasze życie.