Za czasów socjalizmu skuteczność Inspekcji Handlowej była większa niż dziś, a wydawałoby się, że teraz, kiedy mamy już prawie rynek konsumenta, konkurencja i niewidzialna ręka rynku powinny napędzać uczciwą działalność przedsiębiorców. Dawniej kontrolowaliśmy ten nędzny, socjalistyczny handel w imieniu właściciela. Państwo było właścicielem, a IH nawet w nazwie miała określenie „państwowa”. A teraz prywatny przedsiębiorca na zagrodzie równy wojewodzie. W przypadkach, w których nie mamy żadnego instrumentu prawnego poza perswazją, przedsiębiorcy po prostu nas lekceważą – mówi jeden z inspektorów IH. Zastrzega jednak, by nie podawać jego nazwiska.
Czy polski konsument może mieć poczucie, że się o niego dba? Istnieje kilka instytucji, które mają bronić jego praw. Jedną z nich jest Inspekcja Handlowa. Jej inspektorzy kontrolują przedsiębiorstwa zajmujące się handlem, świadczeniem usług oraz produkcją. Badają jakość i bezpieczeństwo towarów, prawidłowość oznakowania opakowań itp. Żeby chronić prawa konsumenta IH podejmuje też mediacje między sprzedawcą a konsumentem w razie ich sporu. Niedawno weszło nawet w życie rozporządzenie dostosowujące zasady postępowania inspektorów do wymogów obowiązujących w Unii Europejskiej. Dzięki temu ochrona konsumenta ma być jeszcze większa.
W sklepach bez zmian
Efektów kontroli Inspekcji Handlowej konsument jednak nie dostrzeże. Na półkach sklepowych nadal mnóstwo produktów z tymi samymi uchybieniami, które IH wykryła. A przecież złe produkty inspektorzy wycofują z obrotu, mogą nakazać sprzedawcy czy producentowi, by zmienił np. etykietę, mogą też przeklasyfikować towar (np. z klasy I na II, jeżeli nie spełnia odpowiednich wymogów). Dlaczego jednak konsument nadal kupuje margarynę w przekonaniu, że to masło, ponieważ została źle oznakowana? Albo dlaczego w jego koszyku znowu ląduje zanieczyszczony ryż?
– Rocznie przeprowadzamy w Warszawie około 1300-1400 kontroli, a liczbę wszystkich placówek liczy się w setkach tysięcy – tłumaczy Andrzej Sawicki, zastępca Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora IH. – Równocześnie mogę prowadzić maksymalnie sześć kontroli. Na więcej nie wystarcza pieniędzy ani ludzi. Ile zarabiają inspektorzy po 20, 30 latach pracy? Niewiele. Około 1300 zł brutto.
– Dlaczego nie widać skutków kontroli? Nasze uprawnienia dotyczą tylko kontrolowanej partii towarów. Wycofać możemy jedynie partię, w której stwierdzimy uchybienia – mówi Bogumił Ciaś, Dyrektor Biura Kontroli w Głównym Inspektoracie IH. – Przedsiębiorca tłumaczy wtedy np., że akurat przy pakowaniu tej partii miał uszkodzony dozownik.
Komu służą kontrole?
– My pouczamy konsumenta, na co powinien zwracać uwagę przy zakupie, by nie padł ofiarą nieuczciwego sprzedawcy lub producenta. Informujemy np., że w ryżu mogą znajdować się owady – mówi dyrektor Ciaś. Te pouczenia nie zdadzą się jednak na wiele, ponieważ ryż jest przeważnie zapakowany w tekturowe pudełka, których przed kupieniem nie można rozpakować, by zajrzeć, co jest w środku. Jaki jest tego skutek? Konsument i tak kupuje ryż zanieczyszczony owadami. Wyjściem z takiej sytuacji mogłoby być po prostu informowanie konsumenta o tych wyrobach, w których IH wykryła uchybienia. Tego żadne przepisy nie zabraniają. IH nie wskazuje jednak nazw konkretnych wadliwych produktów. Dlaczego? – Moglibyśmy spotkać się z bardzo przykrymi reperkusjami – odpowiada Andrzej Sawicki. – Przedsiębiorcy mogliby nam wytaczać procesy o naruszenie dobrego imienia. Nie chcemy wchodzić w rozgrywki między przedsiębiorcami ani tworzyć czarnych list przedsiębiorców. O czarnej liście mówi też Aneta Małocha-Oparzyńska, przewodnicząca Polubownego Sądu Konsumenckiego, który podlega IH: – Nie chciałabym podawać nazw przedsiębiorców, którzy brali udział w naszych procesach, bo to by wyglądało tak, jakbyśmy tworzyli jakąś czarną listę tych firm. Bogumił Ciaś dodaje: – Nie chcemy być posądzeni o to, że dyskryminujemy niektóre przedsiębiorstwa i działamy na ich niekorzyść.
Mimo wszystko przedstawiciele IH zgadzają się co do tego, iż kontrolowane firmy, które by wiedziały, że ich nazwa nie będzie tajemnicą dla konsumenta, czułyby większy respekt do IH. Przedstawiciele Inspekcji nie chcą się jednak na ten temat wypowiadać. Zgodnie zaprzeczają, by wpływ na decyzję o niepodawaniu nazw nieuczciwych przedsiębiorców miały same firmy. – Taka jest polityka rządu, by nie szkodzić przedsiębiorcom – argumentują, a IH jest organem administracji rządowej. Kto zatem tak zadecydował? – Decyzji o niepodawaniu nazw jako takiej nie ma – dowiedziałam się w IH.
Jak przyznaje pracownik IH, Inspekcja jest instytucją niewygodną. – Świadczą o tym nowe przepisy, które pozbawiły nas możliwości badania jakości artykułów żywnościowych w hurtowniach i u producenta. Kto mógł wywrzeć wpływ na zmianę przepisów? Odpowiedź przedstawiciela IH brzmi: o to trzeba by spytać posłów.