Po tym, jak zajęliśmy się sprawą opisanego przez naszą Czytelniczkę „fatalnego rejsu” zorganizowanego przez firmę Euro-Sail, odezwały się do nas kolejne osoby, które czują się oszukane. Dziś drukujemy list właściciela firmy oraz jedną z odpowiedzi.
W odpowiedzi na żądanie zwrotu opłaty za rejs informuję, że otrzymałem od kapitana, który prowadził rejs, pana Piotra Zambrzyckiego, pisemne wyjaśnienie odnośnie Pani zarzutów, jako że ja nie uczestniczyłem w Pani rejsie.
1. Kapitan oświadczył, że załoga miała dostatecznie dużo czasu na zwiedzanie. Załoga zwiedziła 10 portów, nie licząc portów, do których zawijaliście tylko w celu znalezienia schronienia lub zatankowania wody lub paliwa. Trasa rejsu jest do wykonania bez trudu w tydzień, Państwo mieliście na to dwa tygodnie.
2. Trasa rejsu uwzględnia zajście do Włoch, ale umowa, jaką zawarła Pani z Euro-Sail, mówi jasno, że trasa rejsu może ulec zmianie ze względu na warunki meteorologiczne. Rejs żeglarski to nie wycieczka objazdowa autokarem i trasy nie da się dokładnie zaplanować – zawsze istnieje możliwość wystąpienia sztormowej pogody, która wymusi zmianę trasy lub portu końcowego, tak jak zdarzyło się to w przypadku Państwa rejsu. Pan Zambrzycki postąpił zgodnie z zasadami dobrej praktyki morskiej, nie forsując przejścia do Włoch przy przeciwnym sztormie, który u wybrzeży południowych Włoch utrzymał się w tym czasie przez cztery dni. Włoskie przepisy nie wymagają żadnych dodatkowych zezwoleń ani opłat na żeglugę po wodach włoskich.
3. Przedstawiciel firmy nie jest potrzebny, gdy na jachcie jest kapitan. Normalną praktyką jest w takiej sytuacji przejmowanie jachtu od poprzedniego kapitana.
4. Poprzednia załoga nie posprzątała jachtu, ale Państwo także pozostawiliście jacht nieposprzątany.
5. Z relacji kapitana wiem, że awarie były usuwane na bieżąco przez samego kapitana i wcale nie wszystkie bulaje ciekły, a i to tylko przy dostaniu się jachtu w sztorm. Nieprawdziwe jest też twierdzenie, że ponton nie nadawał się do użytku.
6. tratwa ratunkowa w żegludze przybrzeżnej nie jest wyposażeniem obowiązkowym. Silnik do pontonu został skradziony, ale z tego, co wiem, i tak stawaliście Państwo na noc w portach, a nie na kotwicy. Środki pirotechniczne według kapitana na jachcie były.
Reasumując: Pani zarzuty nacechowane są ogromną dozą przesady. Roszczenie dotyczące zwrotu całości opłaty za rejs w sytuacji, gdy rejs się nie odbył, uważam za bezzasadne.
[right[Z żeglarskim pozdrowieniem
Marek Jurczyński
Euro-Sai
l
Miałem wątpliwą przyjemność żeglować na rejsie zorganizowanym przez Pana firmę – Euro-Sail, a jeszcze przykrzejsze jest to, że to ja wyłowiłem Pana ofertę i to ja namówiłem znajomych na ten rejs – niektórzy byli pierwszy raz na morzu (będzie to zapewne niezapomniane przeżycie dla nich w negatywnym tego słowa znaczeniu).
Chciałbym polemizować z wywodami Pana jak i Pana Piotra Zambrzyckiego (skipera – przyp. red.). Nie mam zapewne tak wielkiego doświadczenia żeglarskiego jak Panowie – żegluję jedynie od 20 lat po Mazurach jak i morzu.
Na opisywanym rejsie pełniłem obowiązki I oficera. Myślę, że moje umiejętności żeglarskie przydały się niejednokrotnie naszemu skiperowi, który teraz z niewiadomych mi przyczyn neguje przebieg i prawdziwą – naszą – wersję rejsu. A więc tym razem to ja ustosunkuję się do wydarzeń z rejsu.
Ad. 1 Kapitan wspomniał o naszej obecności w niezliczonych portach, zapomniał dodać, że część z nich była wymuszona awariami. Nie przypominam sobie, abym wpływał do Koryntu czy Aywon – może, dlatego, że drogę z Mesolinos pokonaliśmy autobusem, bo nie zdążylibyśmy na zorganizowany przez Pana powrót drogą lotniczą z Aten, który pozostawia również wiele do życzenia – ale to już inna historia. Mógł Pan nie wiedzieć o tym bo kapitan zgubił najważniejsze dokumenty jachtowe, czyli dziennik i protokół przejęcia jachtu od poprzedniego skipera.
Ad. 2 Co do Pana stwierdzeń, że podczas rejsu światła nawigacyjne czy tratwa ratunkowa są zbyteczne, że do użytku radiostacji potrzebne są dwie anteny, jak również co do miny kapitana, który o trasie rejsu via Włochy dowiedział się od nas już na pokładzie – myślę że powiedzenie „no comments” wystarczy.
Ad. 3 W innych firmach czarterowych podczas rejsów w Grecji czy Chorwacji zwyczajem jest obecność bosmana czy armatora przy przejmowaniu jachtu, ale może tworzy Pan nowy, „lepszy” zwyczaj.
Ad. 4 Jacht został doprowadzony do stanu czystości – cała załoga poświęciła całe pierwsze popołudnie sortując, wynosząc śmieci, przeterminowane jedzenie rodem jeszcze z USA. Jacht przez cały czas trwania rejsu utrzymywany był w czystości. Niestety nie mieliśmy szansy dopłynąć do planowanego portu docelowego, ale uważam, że kiedy wysiadalismy w Mesalongi, zostawiliśmy jacht w lepszym stanie niż go zastaliśmy. Na jachcie pozostał kapitan i nie możemy odpowiadać za to, co działo się później.
Ad. 5 Do bezpiecznego cumowania potrzeba było wielu metrów nabrzeża lub pomocy innych – ale to my się tego wstydziliśmy, a nie Pan. Tłumaczenie, że bulaje ciekną przy dużym ciśnieniu wody (fala?) to tłumaczenie dla dziecka. Na Pana jachcie wystarczył zwykły deszcz, aby mapy jachtowe, mesa czy kajuty były zalane (może kapitanowi tu wróci pamięć w jakich warunkach spał).
Ad. 6 Środki pirotechniczne były przemoczone i przeterminowane. Był również ponton, ale na wyraźne życzenie kapitana został powiązany, aby się nie rozpadł, bo nie nadawał się do użytku.
Reasumując: Ani Pan ani kapitan nie powinniście wspominać nic o zasadach dobrej praktyki morskiej, bo raczej jej nie stosujecie, a może nie znacie. Mam nadzieję, że w dalszej mojej przygodzie z żaglami z ludźmi Pana pokroju jako „żeglarza” i „biznesmena” się nie spotkam.
Poziom Pana tłumaczenia jest równy poziomowi usług jakie Pan świadczy.
Paweł Kamiński
Redakcja zastrzega sobie prawo do zmian i skrótów