0,00 zł

Brak produktów w koszyku.

Otwórz oczy

Opublikowano:

Autopromocja

spot_img

Mascary pogrubiające rzęsy obiecuje nam niejeden producent. Czy ufać takim zapewnieniom? Doświadczenia ochotniczek biorących udział w teście skłaniają do sceptycyzmu.

Ładniejsze, dłuższe, bardziej gęste i zakręcone – jeśli chodzi o rzęsy, czegóż kobieta może chcieć więcej? Niejedna z nich nie wyjdzie z domu bez ozdobienia tuszem 90 do 180 włosków górnej powieki i około 80 – dolnej. Przecież dopiero teraz spojrzenie nabierze wyrazu, głębi i zrobi na każdym wrażenie – tak przynajmniej zapewniają reklamy. Jednak w praktyce nie zawsze się to sprawdza. Któż nie musiał się denerwować z powodu umazanej w tuszu szczoteczki, rozmazanego tuszu pod oczami, czarnych grudek na rzęsach i posklejanych włosków? Zdarza się, że tusz schnie zbyt wolno albo też za szybko. Czasem nie pokrywa rzęs wystarczająco mocno, a czasem znów ciężko się go usuwa. Poszukując właściwej mascary niejedna konsumentka wyrzuciła już zbyt dużo pieniędzy w błoto, a czy raczej w tusz.

Również niemiecka Fundacja Warentest, która przeprowadziła drukowany tu test tuszów do rzęs, nie znalazła mascary idealnej. Badanym produktom przyznała jednak głównie oceny dobre i dostateczne. Tylko tusze zakupione w sieci Aldi i Rossmann okazały się mierne. Nie przekonały badaczy w kwestii jakości mikrobiologicznej.

Na dobry tusz do rzęs wcale nie musimy wydać majątku. Najlepszy w teście kosmetyk kosztuje tylko 34 zł (8 ml). Kto jednak nie chce rezygnować z luksusowych marek, musi niestety sięgnąć znacznie głębiej do kieszeni. Za dobrą mascarę Diora o pojemności tylko 6,2 ml trzeba będzie zapłacić aż 94 zł.

Podczas zakupu tuszu do rzęs dużą rolę odgrywa nasze doświadczenie oraz dobry gust. I tak niektóre kobiety wolą malować oczy za pomocą prostej szczoteczki, inne zaś zawsze wybierają wygiętą. Niektóre decydują się na małe i grube pojemniki, a inne kupują duże i wysmukłe. Większą jednomyślność konsumentek widać, kiedy przejdziemy do wyboru koloru: mimo że mascary dostępne są w przeróżnych barwach tęczy, wciąż niezmiennie faworytem pozostaje czerń.

Ulubiona czerń

Tak więc i do testu wybrano właśnie mascary czarne. Zbadano 15 tuszów – zarówno wodoodpornych, jak i zwykłych. Wszystkie z nich obiecują większą grubość rzęs.

Na to pogrubienie rzęs cieszyło się 450 ochotniczek, które wzięły udział w teście. Każdy produkt testowało 30 z nich. Przez tydzień tuszowały swoje rzęsy, po czym musiały odpowiedzieć na pytania szczegółowej ankiety. Podczas tego tygodnia ochotniczki musiały prowadzić taki tryb życia, jak zwykle, a więc nie tylko mrugać rzęsami. Dodatkowo wyniki badania zostały zaopiniowane przez profesjonalnych badaczy.

Mimo że ogólne oceny jakości poszczególnych produktów okazały się zbliżone, to i tak odnotowano wyraźne różnice w detalach. To potwierdza wnioski ekspertów: swoją jakość tusz do rzęs zawdzięcza nie tylko składowi recepturowemu kosmetyku, ale także współgraniu tego składu ze szczoteczką i opakowaniem. Widać to na przykładzie jednego z tuszów, który już przy nakładaniu zebrał cięgi. Dla wielu ochotniczek był zbyt rzadki, a szczoteczka za mała, w wyniku czego tusz trzeba było nakładać dość długo, aby uzyskać oczekiwany efekt. Co za tym idzie, również siły krycia nie przekonała ochotniczek w przypadku tego produktu.

Grubość często tylko mierna

Rzęsy pomalowane mascarą wydają się dłuższe, ponieważ tusz zabarwia często jasne końcówki rzęs, dzięki czemu te stają się widoczne. Poza tym nałożonemu na rzęsy tuszowi zawdzięczamy też wrażenie ich powiększonej objętości. Jednak od produktu, który jest reklamowany jako pogrubiający rzęsy (często wręcz z podaniem dokładnej miary, o ile procent nasze rzęsy staną się grubsze) oczekuje się więcej. No ale jak okazało się w teście – zbyt dużo. W każdym razie ochotniczki biorące udział w badaniach były rozczarowane efektami, jakie dają tusze i oceniły je w najlepszym wypadku jako dostateczne, a często pojawiała się i nota mierna. Podobnie efekt pokręcenia rzęs – o którym wprawdzie w reklamach mniej się mówi, ale przecież także oczekiwany przez konsumentki – nie został oceniony zbyt wysoko: w teście nie pojawiła się nota powyżej miernej, jeśli chodzi o ocenę podkręcenia.

Jeśli przyjrzeć się ocenom wystawionym każdemu z produktów przez 30 ochotniczek w badaniach praktycznych zastosowania, dochodzimy do wniosku, że mascary z testu są uważane za przeciętne. Wprawdzie każdy tusz za zastosowanie otrzymał ocenę dobrą, na którą składają się jednak noty cząstkowe od bardzo dobrych po nawet niedostateczne.

Generalnie ocena tuszów jest jednoznaczna: Po zakończeniu testu prawie wszystkie ochotniczki kupiłyby sobie wodoodporną mascarę, która została zwycięzcą testu.

Wodoodporny czy nie?

Tusze wodoodporne prawdopodobnie nie spłyną nam z rzęs na deszczu, ale za to trudniej od zwykłych usuwa się je podczas demakijażu. W każdym razie osoby noszące szkła kontaktowe powinny z tuszów wodoodpornych zrezygnować, gdyż jeśli podczas malowania rzęs trochę tuszu dostanie się na szkło, zwykłą mascarę będzie łatwiej usunąć niż wodoodporną.

Spośród tych tuszów, które można usunąć tylko specjalnymi kosmetykami do demakijażu lub olejkiem, powinniśmy oczekiwać, że nie spłyną nam z rzęs nawet podczas uprawiania sportu, w saunie czy podczas oglądania filmu wyciskającego łzy. W przeciwnym wypadku pod oczami powstaną czarne obwódki. A jeśli mamy tłustą cerę, to spłyną niemal jak czarne łzy. Na szczęście wszystkie tusze deklarowane jako wodoodporne okazały się rzeczywiście wodoodporne.

Nie zawsze wystarczająco konserwowane

 Ochotniczki w prawie wszystkich przypadkach dobrze znosiły nakładane na rzęsy tusze. Tylko w sporadycznie dochodziło do takich reakcji organizmu, jak podrażnienia i zaczerwienienie oczu, które jednak szybko ustępowały. Działo się to nawet w przypadku produktów, na których czytamy, że zostały przebadane przez okulistów, lub że są przeznaczone dla osób o wrażliwych oczach. Za podrażnienia zazwyczaj odpowiedzialne są konserwanty. Jednak w mascarach są one niezbędne. Dzięki nim tusz jest trwały. Poza tym chronią oko przed bakteriami chorobotwórczymi, które mogą dostać się do opakowania podczas stosowania mascary, a następnie spowodować stan zapalny oka. Takie bakterie wykryto podczas testu po użyciu tuszów zakupionych w sieciach Aldi i Rossmann. Przeprowadzone badania mikrobiologiczne dowiodły, że oba te produkty nie są w wystarczającym stopniu chronione przed bakteriami. Stąd ich ocena w tym punkcie jest jedynie mierna.

Szkoda, że tak trudno dowiedzieć się, co wchodzi w skład tuszów. Rzadko można znaleźć listę składników wypisanych czytelną czcionką na opakowaniu. Czasem konsument widzi informację, że składu musi szukać w innym miejscu, gdzieś na półce sklepowej. Tylko trzeba go wtedy jeszcze znaleźć…

Na podstawie „”Test”” nr 9/2005

Najnowsze Artykuły

WIĘCEJ PODOBNYCH

Zbadaliśmy pestycydy w pomidorach z Lidla i Biedronki

Po teście jabłek kolej na pomidory. Okazuje się, że one również zawierają pozostałości pestycydów....

Jabłka z Lidla gorsze niż z Biedronki

Fundacja Pro-Test wykryła aż dziewięć różnych pestycydów w jabłkach z Lidla. W jabłkach z...

Test słuchawek: Od ucha do ucha

14 SŁUCHAWEK NAUSZNYCH W TEŚCIE: Test słuchawek wyłonił najlepsze modele. Okazuje się, że za...