Czy mężczyzna potrzebuje kremu stworzonego specjalnie z myślą o jego skórze? Coraz więcej mężczyzn jest o tym przekonanych. Warto więc przed zakupem takiego kosmetyku sprawdzić, który jest najlepszy, a który najgorszy. Bo często okazuje się, że cena wcale nie równa się jakości. A wręcz przeciwnie…
Mężczyźni stają się coraz bardziej wymagający, jeśli chodzi o pielęgnację. I dobrze. Nie lubią, gdy skóra ich twarzy świeci się jak choinka, dlatego nie chcą już stosować zwykłych kremów do ciała. Kremy dla kobiet nie przypadły im jednak do gustu ze względu na zbyt intensywny zapach. Dlatego powstały kremy do twarzy przeznaczone specjalnie dla mężczyzn. W przeciwieństwie do tych kobiecych, zwykle zawierają – podobnie jak męska skóra – mniej tłuszczu. Poza tym mają inny zapach. Ich producenci zazwyczaj obiecują większe nawilżenie, większe napięcie skóry i ochronę zmęczonej skóry.
Badacze rynku sprawdzili, jakie kremy mężczyźni chcą kupować. Otóż wybierają oni prosty produkt, zamknięty albo w praktyczną tubkę albo w nowoczesne opakowanie z dozownikiem. Mężczyźni nie chcą żadnych kwiecistych opisów działania kosmetyku, wolą jednoznaczne informacje w rodzaju: „”nawilża i chroni”” czy „”szybko się wchłania””.
Mężczyzna wyemancypowany kupuje sam
I wybiera produkty z takimi składnikami, o których już wcześniej słyszał, jak na przykład witaminy lub aloes. Jeśli jakiś krem przypadł mu raz do gustu, pozostaje mu wierny i nie zmienia ciągle marki, co – według badań ekspertów od rynku – jest zachowaniem charakterystycznym dla kobiet.
Wyemancypowany mężczyzna sam kupuje dla siebie krem – już nie wysyła po niego, tak jak dawniej, swojej partnerki. W sklepie sięga po produkt droższy. Tymczasem kiedy kobiety robią zakupy kosmetyczne dla swoich mężczyzn, są od nich oszczędniejsze. Nie znaczy o jednak, że wybierają gorsze produkty, dobry krem wcale nie musi być bowiem drogi. Wykazał to również niniejszy test.
Tani i dobry
Dziesięć kremów przebadanych w teście niemieckiej Fundacji Warentest obiecuje przede wszystkim większe nawilżenie skóry. Ich ceny wahają się od 22,40 do 390 zł w przeliczeniu na 100 ml. Większość z nich uzyskała w teście ocenę dobrą. Co ciekawe, najlepszy z kremów, okazał się jednym z najtańszych – za jego 100 ml zapłacimy 22,40 zł. Inny krem, który również wypadł w teście na czołowej pozycji, kosztuje ponad dziesięć razy więcej.
Dwa produkty z testu pozostają w tyle za innymi, jeśli chodzi o najważniejsze kryterium – nawilżania. Moc nawilżania kremu mierzy się za pomocą specjalnego urządzenia o nazwie korneometr. Jego końcówka mierząca jest niewiele większa od monety jednogroszowej. Przykłada się ją do skóry i mierzy z dużą dokładnością, czy skóra została nawilżona przez krem i w jakim stopniu. W ramach testu zmierzono w ten sposób nawilżenie skóry dwa razy: przed pierwszym użyciem badanego kremu oraz po 14 dniach jego stosowania, 12 godzin po ostatnim naniesieniu kosmetyku.
Zbyt medyczny, zbyt kobiecy
W praktycznym stosowaniu kremy generalnie przypadły do gustu ochotnikom biorącym udział w teście, dlatego za ten badany parametr wszystkie produkty dostały oceny dobre. Również zapewnienia reklamowe ochotnicy uznali za nieprzesadzone. W długich ankietach oceniali kosmetyczne właściwości kremów, takie jak ich konsystencja, nanoszenie, łatwość rozprowadzania na skórze, wchłanianie, wygląd, właściwości pielęgnacyjne i zapach. Ten ostatni nie zawsze był oceniany pozytywnie. Nawet jeśli znacznej większości ochotników zapach danego kremy się podobał, to zawsze znalazły się pojedyncze komentarze krytyczne w stylu: „”zbyt medyczny””, „”zbyt kobiecy””.
Skutki uboczne: brak
Ochotnicy nanosili testowane kremy przez dwa tygodnie i w większości bez żadnych problemów skórnych. Dlatego w kategorii „”przyjazne dla skóry”” można było ocenić wszystkie badane produkty bardzo dobrze. Jeżeli nawet w pojedynczych przypadkach dochodziło do niepożądanych reakcji, winę za nie ponosiły dodawane do kremów konserwanty, emulgatory i substancje zapachowe. Aby ułatwić wybór odpowiedniego kremu wszystkim tym, którzy mają wrażliwą skórę lub problemy alergiczne, w tabeli wymieniono te związki, które występują w testowanych kremach.
Podany na opakowaniu kremu skład jest przydatny przede wszystkim alergikom i dermatologom. Znajduje się wprawdzie na wszystkich testowanych produktach, ale często jest podany malutką czcionką. W przypadku kremu Lancôme tak malutką, że ledwie czytelną bez użycia lupy. Za taką deklarację przyznano ocenę niedostateczną.
Opakowania oszukańcze
Producenci często przesadzają z wielkością opakowania. W przypadku ponad połowy testowanych kremów mamy do czynienia z opakowaniem oszukańczym, co oznacza na przykład zbyt duży kartonik z podwójnym dnem lub wysuwaną częścią znacznie mniejszą od opakowania zewnętrznego – to wszystko wprowadza konsumenta w błąd co do faktycznej zawartości kremu. Wyjątkowo irytująca jest jednak niemożność zużycia całego kremu z opakowania. W opakowaniach Biotherm i Lancôme pozostało aż 10% kosmetyku, których nie dało się zużyć, a to około 15 zł. A za tę sumę kupimy już nowy dobry krem, na przykład marki Florena.