Czy ze sklepików i stołówek polskich szkół zniknie śmieciowe jedzenie? Jest na to sznasa.
Polskie dzieci tyją szybciej niż amerykańskie. Na nadwagę lub otyłość cierpi 28% chłopców i 22% dziewczynek – uczniów IV i VI klas podstawówek – alarmuje „Metro”.
Teoretycznie jadłospisy szkolnych stołówek powinny być ustalane na podstawie zaleceń Instytutu Żywności i Żywienia. Posiłki mają być dostosowane do zapotrzebowania dziecka na składniki mineralne i energię. Ale to tylko zalecenia, z których w praktyce szkoły się nie wywiązują, bo nie muszą.
Jest jednak szansa, że półprodukty znikną ze szkolnych stołówek. Posłowie zaczęli prace nad zmianą ustawy o bezpieczeństwie żywienia, w której chcą zakazać sprzedaży śmieciowego jedzenia w sklepikach szkolnych. Teraz zastanawiają się, czy nie rozszerzyć zakazu także na produkty podawane w stołówkach i na wycieczkach szkolnych.
Projekt wymienia, jakich wartości cukru, soli i sodu nie mogą przekroczyć oferowane w szkolnych sklepikach produkty. Dzieci nie będą mogły kupić: słodyczy i wyrobów cukierniczych, które mają więcej niż 10 g cukru na 100 g (batoniki, ciastka), dań typu fast food i zupek instant, słonych przekąsek, które mają więcej niż 300 mg sodu na 100 g (paluszki, precelki), produktów mlecznych o zawartości ponad 15 g cukru na 100 g – słodkich serków i owocowych jogurtów, zbożowych (ponad 25 g cukru na 100 g) – na przykład drożdżówek, rogalików, napojów gazowanych i niegazowanych (słodkich i sztucznie barwionych) oraz napojów energetycznych.
Czy podobna lista zakazanych produktów, obejmie szkolne stołówki? Szczegóły mamy poznać jeszcze we wrześniu. (PAP)