Konsumentowi zupy do niedawna zagrażało głównie obrzydzenie na widok pływającego w niej włosa. Tenże stanowił żelazny temat książek życzeń i zażaleń oraz kabaretowych wiców. Niestety, życie przerosło kabaret. Oto świat konsumenta zup, od fasolowej ze skwarkami przez rybną po barszcz ukraiński okraszony śmietaną, dowiedział się ze środków masowego przekazu, że ta poczciwa grupa potraw może być narzędziem zbrodni.
Światli historycy pewnie powiedzą, że to jasne jak słońce nad Wenecją i Sankt Petersburgiem, bo rozwiązując problemy polityczne, zwalczające się elity tych pięknych miast zatruwały sobie wzajemnie też i zupy. Pewnie tak było, choć zupa to produkt spożywczy najłatwiejszy do sprawdzenia przez agenta ochrony każdego VIP-a w sposób jak najbardziej naturalny, czyli na samym sobie. Ale żaden badacz przeszłości nie znajdzie przykładu tak wielkiego nagłośnienia zatrucia za pomocą zupy, jakiego ofiarą miał paść pan Wiktor Juszczenko.