1 września na dobre pożegnaliśmy żarówki. Na razie tylko te stuwatowe i o wyższej mocy oraz matowe, ale do 2013 roku ze sklepów znikną już wszystkie. Co stoi za decyzją Unii Europejskiej o zakończeniu ery żarówek? Co ona oznacza dla nas, konsumentów?
130 lat po tym, jak Tomasz Edison wynalazł żarówkę, nadszedł czas, aby się z nią pożegnać. Na pierwszy ogień poszły żarówki o najwyższej mocy. Od 1. września 2009 r. obowiązuje zakaz ich sprzedaży we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Następne w kolejce do wyeliminowania z naszego życia są te o mocy 75 W (znikną 1. września 2010 r.) oraz 60 W (nie kupimy ich od 1. września 2011 r.). Do 2013 r. znikną już wszystkie rodzaje żarówek. Wyjątek stanowią bardzo te małe o mocy mniejszej od 60 W – dla nich światło jak na razie nie zgaśnie.
Wieść o kresie żarówek wywołała zakupowy boom na te tradycyjne źródła światła zarówno w Polsce, jak i w innych krajach Unii. Wielu konsumentów zaczęło kupować żarówki na zapas. Czy słusznie? Pamiętajmy, że żarówki stuwatowe nie zniknęły nagle ze sklepów – możemy je kupować aż do wyczerpania zapasów magazynowych.
Gorący temat
Jaki jest powód decyzji unijnych urzędników, która pozbawi nas żarówkowego światła? – Chodzi o walkę ze zmianami klimatu poprzez oszczędzanie energii elektrycznej – tłumaczą unijni eksperci. Rzeczywiście, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że światło pochłania jedną piątą energii zużywanej w naszych domach, zmiana źródeł światła na mniej energochłonne może przynieść pożądany efekt. A trzeba tu zaznaczyć, że między najbardziej wydajnymi źródłami światła dostępnymi w sklepach a tymi najmniej wydajnymi istnieje cztero- lub pięciokrotna różnica w ilości prądu, jaki pochłaniają. To oznacza, że zrezygnowanie z tych drugich może zmniejszyć zużycie energii w naszych domach o 10-15%, co pozwoli nam oszczędzić średnio 50 euro rocznie (biorąc pod uwagę również koszt zakupu świetlówek).
A które źródła światła są najmniej wydajne? Nasze stare tradycyjne żarówki z wolframowym żarnikiem – aż 95% pobieranej energii żarówka przeznacza na wytwarzanie ciepła, a nie światła. A przecież nie kupujemy jej, by nas ogrzewała. Jaka jest więc alternatywa? Znacznie bardziej wydajne, a tym samym bardziej oszczędne, są żarówki LED i świetlówki energooszczędne. Ich stosowanie opłaca się więc już choćby z finansowego punktu widzenia.
Nieco inaczej sytuacja przedstawia się z żarówkami halogenowymi. Co prawda modele o 12 V pozwalają zmniejszyć rachunek za prąd – zużywają średnio o jedną trzecią mniej energii od zwykłej żarówki. Ale nie modele G9 i GU10 o 230 V – te potrafią pochłonąć aż o 155% więcej prądu od zwykłych żarówek. To wyniki testu niemieckiej Fundacji Warentest, która dokładnym badaniom poddała kilkadziesiąt różnych źródeł światła. Z tego samego testu wynika, że świetlówki energooszczędne nazwano tak całkowicie słusznie. Ich użytkownicy mogą zaoszczędzić nawet do 86% na energii w porównaniu z tradycyjną żarówką. Na rekordową oszczędność pozwala świetlówka Philips G120 Soft white.
Rtęć nie taka straszna?
Od czasu, kiedy ogłoszono kres tradycyjnych żarówek, nasiliły się głosy o zagrożeniach dla zdrowia wynikających ze stosowania świetlówek energooszczędnych. Niektórzy ostrzegają nawet przed rakiem. Czy mają rację? Badacze Fundacji Warentest uspokajają: badania wykazały, że emitowane przez świetlówki promienie UV oraz wytwarzane przez nie pola elektromagnetyczne nie są szkodliwe dla naszego zdrowia.
A co z rtęcią zawartą w świetlówkach, którą straszą przeciwnicy tego źródła światła? Otóż zawarta w świetlówkach mała ilość rtęci potrzebna jest do emitowania światła, lecz nie jest ona wydzielana podczas działania świetlówek. Jedna świetlówka zawiera mniej niż 5 mg rtęci. Dla porównania tradycyjny termometr zawiera (w zależności od rozmiarów) od 500 do 3000 mg rtęci, czyli ilość odpowiadającą kilku setkom świetlówek. Ryzyko dla zdrowia mogłyby powstać w przypadku stłuczenia bardzo dużej liczby świetlówek i wystawienia na działanie całej rtęci z ich wnętrza, co jest mało prawdopodobne. Pamiętajmy, że niewielkie ilości rtęci nie przedostaną się ze świetlówki do otoczenia, jeśli będziemy się z nią prawidłowo obchodzili, a po jej zużyciu nie wyrzucimy po prostu do śmieci, tylko oddamy do specjalnego punktu, podobnie, jak to robimy ze zużytymi bateriami. Zresztą i tradycyjna żarówka może być źródłem rtęci. Zużywanie przez nią znacznie większych ilości energii przyczynia się do emisji rtęci, która przedostaje się do środowiska naturalnego kominami elektrowni. A zatem argument przeciwników świetlówek, którzy straszą zawartą w nich rtęcią, nie do końca przekonuje.
Na żarówkach nie koniec zmian
Na wyeliminowaniu z naszych domów i biur żarówek jeszcze nie koniec. Już na początku przyszłego roku wejdą w życie przepisy ograniczające zużycie prądu przez urządzenia włączone na tryb czuwania. Od 7. stycznia 2010 r. nowe sprzęty elektroniczne nie będą mogły pobierać więcej niż 2 W energii w trybie czuwania, po wyłączeniu zaś – maksymalnie 1 W. Z naszych testów wynika, że wiele modeli na przykład telewizorów już spełnia te wymagania. Gorzej jest z nagrywarkami DVD – ich producenci mają jeszcze sporo do poprawienia. Tym bardziej, że za trzy lata przepisy zaostrzą się jeszcze bardziej: Od 2013 r. tryb czuwania będzie oznaczał pobór mocy już tylko w wysokości 0,5 do 1 W, natomiast urządzenie wyłączone będzie mogło zużywać jedynie 0,5 W energii.