Jednym z głównych źródeł sprzedawanej w całej Europie koniny dodawanej do wołowiny bez informowania o tym konsumentów okazały się zakłady produkcyjne z Polski.
W próbkach mięsa wołowego z trzech polskich zakładów produkcyjnych wykryto końskie DNA. Chodzi o zakłady w województwach: mazowieckim, łódzkim i warmińsko-mazurskim – poinformował w środę wieczorem Główny Inspektorat Weterynarii. Sprawa została zgłoszona do prokuratury. Jak na razie badaniu poddano 121 próbek. Kolejnych 80 jest wciąż w laboratoriach.
GIW nie podaje jednak nazw zakładów, w których znaleziono koninę. Jak tłumaczy główny lekarz weterynarii Janusz Związek, to dlatego, że wciąż trwają ustalenia dotyczące źródła pochodzenia mięsa.
Tymczasem na przykład w Niemczech, dokąd skandal mięsny także dotarł, Ministerstwo Żywienia, Rolnictwa i Ochrony Konsumentów podaje szczegółowe informacje dotyczące firm, w których wykryto koninę. Konsumenci dostali także listę tych produktów, w których zawartość koniny tylko się podejrzewa. Zostały one natychmiast wycofane z rynku.
– Różnica między Polską a Europą Zachodnią polega na tym, że tam instytucje państwowe chronią konsumentów, a u nas… producentów – mówi Piotr Koluch, prezes Fundacji Pro-Test. – Nie pierwszy raz w Polsce niemożliwe jest uzyskanie informacji publicznej na temat producentów i artykułów, które są zafałszowane – dodaje Piotr Koluch.