Śmiech to zdrowie. Lekarze udowadniają, że kilka minut śmiechu dziennie przedłuża nasze życie, wzmacnia mięśnie brzucha i rozjaśnia cerę. Ale czy w Polsce jest się jeszcze z czego śmiać?
Jak mawiał Stanisław Bareja, jeden z największych polskich prześmiewców: „Poczucie humoru zaczyna się wtedy, gdy człowiek potrafi się śmiać sam z siebie. A Polak w takich sytuacjach od razu się obraża. Polacy są natomiast bardzo dowcipni, bo dowcip to z kolei umiejętność wykpiwania innych, a to potrafimy robić doskonale”.
Przychodzi baba do lekarza…
Choć opinia to wstydliwa, ma jednak w sobie wiele prawdy, bo przecież nie sposób zaprzeczyć, że najgłośniej śmiejemy się, wykpiwając innych. Teściowa, policjant, ksiądz, polityk, baba u lekarza czy blondynka są dużo zabawniejsi niż my sami. Na szczęście jednak nasza słabość do drwin płynie nie ze złośliwości, ale ze zwykłej przekory, a czasem własnych kompleksów. Autoironia to ciągle jeszcze deficytowa cecha ludzi mądrych, którzy w chwili największej gafy potrafią zaśmiać się w głos z własnej niezręczności czy niedoskonałości. Poważny dżentelmen przewracający się na skórce od banana, choć wydaje się groteskowy, zyskuje dużo sympatii, jeśli radośnie otrzepuje płaszcz i wtóruje nam śmiechem.
Z biegiem lat zmieniają się powody Polaków do kpin i śmiechu. Kiedyś kabareciarze prześcigali się w skeczach obśmiewających kolejkę po papier toaletowy, talony na samochód czy przykręcane talerze w barze mlecznym. Jak wspomina lata świetności kabaretu TEY Zenon Laskowik, kiedyś kabaretem próbowano odreagować absurdalną rzeczywistość. A współcześnie – jego zdaniem – satyrykom brak pomysłów, więc odgrzewają stare kawały.
Jednak dzisiaj, kiedy w sklepach półki się uginają, a samochodów jest więcej niż miejsc parkingowych, Polacy mają nowe obiekty kpin: dresy z trzema paskami, dorobkiewiczów na miarę Dyzmy i biało-czerwone krawaty. Rzeczywistość, która nas otacza – nawet ta wydawałoby się bardzo poważna – potrafi być śmieszna, jeśli spojrzeć na nią z odpowiedniego dystansu i z właściwą dozą obiektywizmu. Kłótliwi politycy, bogobojni księża czy gorliwe nauczycielki – wszyscy mamy w sobie jakąś cząstkę śmieszności i szczyptę powagi.
To, co jednak pozostaje uniwersalne w polskim poczuciu humoru, to jaskrawość, z jaką dostrzegamy nasze niemal narodowe słabości. Równie niezawodnie śmieszne dziś, jak i przed laty jest nasze lenistwo, pieniactwo i słabość do dobrej, zakrapianej zabawy. Wielokrotnie już te nasze przywary stawały się bohaterami kultowych polskich komedii, które, choć czasem trącą myszką, niezmiennie bawią widzów.
Może brzmi to dowcipnie (nomen omen, jak inaczej pisać o humorze!), ale nawet kultura śmiechu ma swoją historię i ewolucję. Coraz częściej przecież śmiejemy się odważnie i głośno ze spraw, którym dotąd humor nie przystoił. Dobry żart, jeśli powstaje z inteligencją, potrafi bawić nawet wówczas, gdy dotyka tematu pogrzebu, kościoła czy koronowanych głów. Znalezienie śmieszności w powadze i majestacie to właśnie prawdziwe wyzwanie dla satyryków. Jednak oprócz tego, żeby było śmiesznie, powinno być też mądrze. Żart tylko wtedy nie stanie się towarzyską niezręcznością, jeśli nie będzie nikogo obrażać, zniesławiać czy oczerniać. Bo jak przestrzega stare polskie przysłowie: „ten się śmieje, kto się śmieje ostatni”.
Życie, czyli kabaret
Zabiegani, zapracowani i zmęczeni rutyną życia coraz rzadziej znajdujemy siłę i okazję na promienny uśmiech. Większość Polaków stałą dawkę radości aplikuje sobie przed ekranem telewizyjnym podczas śledzenia losów bohaterów kolejnych sitcomów, rodzinnych teleturniejów i transmisji biesiadno-kabaretowych. Te pierwsze podpowiadają nam, co jest dla przeciętnego widza zabawne, a zatem, w którym momencie warto wykrzywić twarz w grymasie radości. – Ciągle większość Polaków wybiera mało ambitną literaturę czy film, a zatem i humor jest łatwiejszy. Tacy klasycy humoru jak Woody Allen czy Monthy Python nie są w Polsce za bardzo popularni – podsumowuje kondycję polskiego humoru czołowy kabareciarz młodego pokolenia, Grzegorz Halama.
A z czego śmiejemy się najczęściej? Jak wynika z badań OBOP-u zarówno dziś, jak i przed 30 laty śmieszy nas humor sytuacyjny, którego pełno w naszych domach, rodzinach, sąsiedztwie. Śmieszni jesteśmy, kiedy rano zaspani przeciągamy się przed lustrem i gdy w samochodzie fałszujemy na całe gardło ulubioną piosenkę. Ale czy my wiemy, że wokół jest tak śmiesznie? Bo przecież dla nas ciągle jeszcze śmiesznie znaczy „o innych”, rzadziej o nas samych. W szkole bawi nas zarozumiała koleżanka, w pracy szef, którego przed ważnym stresującym spotkaniem wizualizujemy sobie na przykład ze spuszczonymi do kolan spodniami – co doradzają sami psycholodzy w walce z nieśmiałością i tremą.
I tak wygląda cały świat – ten oglądany w telewizyjnym sitcomie, wyśmiewany przez ulubionego kabareciarza czy śledzony podczas obrad sejmu. Kpina, cynizm i absurd są nam potrzebne do życia – tylko dzięki nim i dzięki dystansowi, który daje szczery, mądry śmiech, możemy zrozumieć, co jest naprawdę poważne.
Na trawienie i towarzyską gafę
Śmiech poza swoimi walorami czysto towarzyskimi i odprężającymi ma również właściwości zdrowotne. Zwykle zaśmiewając się na głos, nie zastanawiamy się, jak ten śmiech wpływa na nasz organizm. Jednak jak przekonuje Aleksander Łamek, terapeuta, autor książki „Terapia śmiechem”, dobry dowcip (nie spalony i bez brody!) pobudza nasz układ odpornościowy, przyspiesza trawienie i wzmaga przemianę materii. I do tego doskonale dotlenia: podczas szczerego kilkunastosekundowego śmiechu pobieramy około 1,5 l powietrza, co stanowi aż trzykrotnie większą dawkę tlenu od tej, którą wdychamy „na poważnie”. Nie jest zatem wymysłem naszych babć komunał, że śmiech to zdrowie. Szczególnie, jeśli przy okazji pięknie brzmi, bo jak zapewne łatwo usłyszeć w rozbawionym towarzystwie, „śmiech nie jedno ma imię”. Odgłosy, które wydajemy podczas okazywania swojej radości mają źródło w rytmicznych skurczach mięśni brzucha i przepony. Dźwięk – ha, ha, he, he czy chi, chi – powstaje w krtani. Natomiast jego barwa zależy od ułożenia podniebienia, warg, języka i ścian gardła.
Zdrowie zdrowiem, ale to, ile dobrego może przynieść kawałek porządnego poczucia humoru, wie każdy, kto znalazł się kiedyś w niezręcznej sytuacji, od której wybawieniem były tylko salwy śmiechu. Dobry dowcip zawsze warto mieć w pogotowiu – tak jak chusteczki higieniczne czy zapasową parę sznurowadeł. Nigdy nie wiadomo, czy zabawną anegdotką nie da się akurat przebłagać surowej urzędniczki albo wymagającego szefa. Po to przecież między innymi wymyślono śmiech, żeby bez względu na okoliczności i przekonania łączył ludzi, stwarzał między nimi poczucie wspólnoty i odpędzał smutek. – Śmiech w ludziach – jak zapewnia znawca tematu Grzegorz Halama – bierze się z jakiegoś pozytywnego potencjału, który istnieje w naszym życiu, z jakiejś psychicznej energii, którą rozładowujemy. I dlatego właśnie tak długo, jak tylko starczy nam sił i nasze mięśnie brzucha będą to znosić, pamiętajmy o śmiechu i radości. A żeby znaleźć powód do śmiechu, nie musimy od razu wybierać się do lunaparku do salonu luster. Śmiech jest w nas i tylko właściwego dystansu potrzeba, żeby go odpowiednio pobudzić. Zatem śmiejmy się, na zdrowie!
Jan Pietrzak, artysta kabaretowy:
Śmiejemy się z otaczającej nas rzeczywistości: z ludzi przede wszystkim, ale także z sytuacji, zdarzeń… Śmiech jest potrzebą psychiczną, ale uwarunkowany jest kulturowo. To, z czego wypada, a z czego nie wypada się śmiać, określa środowisko, w którym człowiek się kształtuje. Byłem niedawno w Niemczech. Pewien widz powiedział po spektaklu, że choć pochodzi z Polski, uważa się za Niemca, dobrze mu się tu powodzi, nie tęskni… ale jedno go gryzie, że nie potrafi się śmiać z niemieckich żartów. Żeby się dobrze bawić, musi przyjść na mój występ, bo na tym kabarecie wychował się w młodości… Różne nacje mają różne poczucie humoru. W Polsce są bardzo specyficzne, oryginalne żarty góralskie, kawały śląskie, niespotykane gdzie indziej. Istnieje też blisko stuletnia tradycja kabaretu satyrycznego, odwołującego się do spraw społecznych, publicznych, politycznych. To ważna część naszej kultury, choć w ostatnich latach niedostrzegana przez media. Obecna władza boi się satyry. Polacy jako publiczność są wspaniali, podatni na dowcip, chętnie łapiący nastrój zabawy… Żeby tylko stać ich było na bilety, byłoby zupełnie dobrze.
Grzegorz Halama, kabareciarz młodego pokolenia:
Schematy myślenia, sytuacje życiowe, oczekiwania itp. są rodzajem energii, która tworzy w ludziach napięcie. To napięcie można rozładować śmiechem. Dla wielu najśmieszniejsze bywają tematy związane z codziennym życiem. A codzienne życie Polaków wygląda, jak w serialu o Kiepskich… Istnieje na szczęście grono bardziej wymagających miłośników humoru. Ludzi, którzy są otwarci na formy absurdalne, z podwójnym dnem czy literackie i właśnie dla nich występuje Krosny, Grupa Mo Carta, Kabaret Moralnego Niepokoju, Ani Mru Mru, Mumio czy, mam nadzieję, ja. Stworzona przeze mnie postać sceniczna – Pan Józek jest właśnie przykładem takiego oderwania od rzeczywistości, jednocześnie odejścia od humoru politycznego. Jeśli kabaret chce przejść na zawodowstwo, powinien raczej zadowolić i tych bardziej wymagających i tych mniej. Stąd niełatwo obecnie jest pisać dla każdej publiczności. Artyzm w połączeniu z prostotą są we współczesnym humorze najcenniejsze. Gdyby Witkacy w dzisiejszych czasach tworzył kabaret „czystej formy”, raczej musiałby dorabiać na życie dajmy na to malowaniem portretów. Z czego śmieją się Polacy? Prosta odpowiedź: Z tego, co śmieszne. A czy potrafią śmiać się z siebie? Obserwując tłum na widowni, mam często wrażenie, że każdy widz śmiejąc się, myśli, że śmieje się ze swojego sąsiada.
Aleksander Łamek, dziennikarz, terapeuta, autor książki „Terapia śmiechem”:
Każdy zna powiedzenie, że śmiech to zdrowie. W tym powiedzeniu kryje się bardzo dużo prawdy. Śmiech oddziałuje na wiele narządów naszego ciała, usprawniając jego funkcjonowanie. Podczas śmiechu znacznie głębiej oddychamy. Dzięki temu nasz organizm zostaje lepiej dotleniony i zaczyna lepiej funkcjonować. Śmiech ma też pozytywny wpływ na układ krążenia. Podczas śmiechu szybciej bije serce, co ma pozytywny wpływ zarówno na nie, jak i na cały układ krążenia. Dlatego różne badania wykazują, że osoby często śmiejące się, rzadziej chorują na choroby układu krążenia. Śmiech wpływa również pozytywnie na pracę naszego systemu odpornościowego oraz łagodzi dolegliwości bólowe. Oprócz tego, że śmiech wpływa pozytywnie na nasze ciało, to wpływa również na nasz umysł. Gdy się śmiejemy, mamy więcej entuzjazmu i energii i łatwiej sobie radzimy z problemami dnia codziennego. W naszym kraju terapia śmiechem nie jest jeszcze zbyt popularna. Jej popularyzowaniem zajmuje się m.in. Fundacja Dr Clown, której terapeuci przebierają się za klaunów i chodzą do szpitali rozbawiać dzieci. Oprócz tego w różnych częściach kraju działają pojedyncze osoby, które zajmują się różnymi formami terapii śmiechem. Ja sam prowadzę w Zakładzie Rehabilitacji Centrum Onkologii w Warszawie tzw. grupowe sesje terapii śmiechem, które wywodzą się z Indii. Cieszą się one dużą popularnością wśród pacjentów.