Kolczyki w sutkach, a nawet w łechtaczce lub penisie? Wierna kopia portretu Mona Lisy na plecach? To dla profesjonalnego studia tatuażu i piercingu bułka z masłem.
Mimo że wchodząc do Europy powinniśmy się wstydzić wielu rzeczy, jak choćby stanu dróg, to poziom oferowanych w owych studiach usług nie odbiega od europejskich standardów.
Wszystko na ciele
Boom na ozdabianie ciała artystycznymi tatuażami rozpoczął się w Polsce na początku lat 90. i trwa do dzisiaj. Wcześniej na przedramionach i torsach naszych rodaków pojawiały się tatuaże w postaci serc przebitych strzałą, kotwic i tym podobnych „dzieł”, którym bliżej było do więziennej celi, niż do artystycznej estetyki. O ile więc posiadacz rozmytej kotwicy na przedramionach zakrywa ją dzisiaj wstydliwie naciągając rękawy, to jego współczesny odpowiednik z dumą prezentuje smoki, drapieżne ptaki, portrety rockowych idoli i aktorów, kwiaty, delfinki, skorpiony, symbole celtyckie i egipskie, zdjęcie żony, świadectwo maturalne, kod kreskowy, a nawet reprodukcje obrazów Beksińskiego, Rubensa czy Breughla.
Wytatuować można dosłownie wszystko, co podsunie nam wyobraźnia. A jeśli ta nas zawiedzie, to w odwecie czekają katalogi z tysiącami gotowych wzorów. – Trudno mówić o modzie na określony wzór, najbardziej popularne są jednak od wielu lat tribale, nieokreślone bliżej wzory przypominające celtyckie i egipskie motywy, wypełnione czernią – twierdzi Wiesław Cisowski od 10 lat prowadzący studio tatuażu.
W ostatnich latach wzrósł też procent tatuujących się pań. O ile jednak męski tatuaż spełnia w większości rolę manifestacyjno-prowokacyjną, o tyle kobiety nadają mu charakter głównie dekoracyjny. Wybierają tatuaże niewielkie, w dyskretnych miejscach jak łopatka, pośladki, a nawet łono.
Rozwojowi tatuażu na pewno pomaga masowa kultura, której idole tacy jak Pamela Anderson czy Bon Jovi prezentują swoje tatuaże w kolorowych magazynach i filmach. Nasze rodzime gwiazdy show biznesu nadążają za światowymi trendami. Polscy kinomani mogli dokładnie przyjrzeć się konikowi morskiemu na ramieniu Bogusława Lindy w „Sarze”, a fani rocka podziwiają nie tylko głos, ale i misterny rysunek na skórze Agnieszki Chylińskiej. Wszystko to przyczyniło się do zwiększenia społecznej akceptacji tatuażu i zmiany jego „gitowsko-więziennego” charakteru na zjawisko uznawane za bardzo trendy.
Bezpieczne czy nie?
Zdaniem Wiesława Cisowskiego, mimo że w dziedzinie tatuażu jesteśmy już w Europie, to jednak w piercingu w tej Europie nie będziemy jeszcze długo. Czyżby potencjalnych amatorów wbijania w swoje ciało kolczyków odstraszały obawy natury zdrowotnej? Trudno w to uwierzyć, jeśli weźmie się pod uwagę sterylne warunki pracy zarówno podczas tatuowania, jak i kolczykowania: jednorazowe narzędzia, sterylność i comiesięczne kontrole Sanepidu, które w połączeniu z gumowymi rękawiczkami na dłoniach pracowników, nasuwają na myśl salę chirurgiczną. Do zabiegów używa się najwyższej jakości materiałów. – Używam angielskich kolczyków ze stali tytanowej, implantowej lub chirurgicznej. Wszystkie mają międzynarodowe atesty (Polska jeszcze takich atestów nie wydaje – przyp. red.). Kolczyki rodzimej produkcji są co prawda tańsze, ale zawierają za duże ilości niklu i innych związków chemicznych powodujących podrażnienia – zaznacza Wiesław Cisowski, od sześciu lat właściciel kolczyka w języku. Jednak lekarze dermatolodzy są w tej kwestii nieprzejednani: – Nie pozwoliłabym swoim dzieciom ani na wykonanie tatuażu, ani piercingu – twierdzi stanowczo Marzena Ciszkiewicz-Wawak, dermatolog. – Zarówno tusz, jak i kolczyki to ciało obce. W swojej praktyce lekarskiej niejednokrotnie miałam do czynienia z ropiejącymi stanami zapalnymi miejsc, które próbowano w ten sposób przyozdobić – dodaje.
Polemizując z taką opinią Wiesław Cisowski twierdzi, że stany zapalne to efekt zaniedbań samych klientów. – W naszym salonie każdy dostaje ulotkę informującą, jak do takiego stanu nie dopuścić. Jeden z naszych klientów dopiero przy czwartym tatuażu nauczył się o niego dbać.
Wciąż szokujące?
Czy jednak opinia lekarzy dermatologów jest jedyną przyczyną naszej niechęci do odwiedzin w salonach tatuażu? Przecież lekarze od lat trąbią o szkodliwości palenia, siedzącego trybu życia i innych zjawisk, których jednak nie wyeliminowaliśmy z naszego życia. – W naszej kulturze jest mocno zakorzeniony stereotyp tatuażu więziennego. Cyngwajs, czyli wytatuowana pod okiem kropka, tak jak wytatuowane na ramionach stopnie wojskowe, świadczyły o przynależności do zakazanej, więziennej subkultury – tłumaczy socjolog Mateusz Koniński. – Z kolei kolczyki w miejscach innych niż uszy kojarzą się w naszym społeczeństwie z potomkami markiza de Sade, czyli amatorami sadomasochistycznego seksu. Jeśli dodamy tutaj awersję estetyczną, którą budzą często ludzie ozdabiający w ten sposób swoje ciała, to otrzymamy mieszankę hamującą, wbrew światowej modzie, rozwój tego, co zachodni świat już praktycznie zaakceptował – dodaje Mateusz Koniński.
– Społeczeństwo nie jest u nas jeszcze gotowe na przyjęcie ze spokojem na przykład nauczyciela z kolczykiem w twarzy lub tatuażem – stwierdza Wiesław Cisowski. – Żyjemy stereotypami, oceniamy ludzi głównie za wygląd, nie interesujemy się tym, co mają wewnątrz. A przecież, jeśli przekłuwam dziewczynie sutki, to nie oznacza to, że jest ona sadomasochistyczną nimfomanką – dodaje. Mimo wszystko tatuaż lub kolczyk w nietypowym miejscu pozostaje swoistym „piętnem”, ponieważ wiele osób postrzega go jako znamię człowieka pozostającego poza normą, podążającego złą drogą. – W przyozdabianiu ciała tkwi psychiczna potrzeba wyróżnienia się, czasami czysto estetyczna, bo obrazek jest ładny, lub też symboliczna. Ta druga wiąże dany wzór z jakimś wydarzeniem z życia tatuowanego lub określa jakąś cechę jego osobowości, na przykład pitbul na ramieniu ma świadczyć o wojowniczym charakterze – tłumaczy psycholog Aleksandra Weiss. Socjolog Mateusz Koniński uzupełnia tę teorię o stwierdzenie, że osoby tatuujące się lub wbijające sobie kolczyki w różne części ciała uznają taką ozdobę za prymitywną, pierwotną, a przez to pozostającą w opozycji do poglądów „porządnych obywateli”. Dla nich tatuaż pozostaje swoistą prowokacją, a nawet oznaką buntu przeciwko „społeczeństwu hipokrytów” i współczesnej, masowej cywilizacji. Paradoksem więc może wydać się fakt, że w ostatnich latach specyficzne ozdabianie ciała swój rozwój zawdzięcza właśnie popkulturze, a w szczególności muzyce rockowej. Taka próba wyróżnienia się z tłumu, zaistnienia jako charakterystyczna jednostka w momencie tak dużego upowszechnienia się tatuażu i piercingu, wydaje się nielogiczna. – Jeśli każdy będzie posiadał tatuaż, to wyróżniać się będą ci, którzy tego tatuażu mieć nie będą – mówi Aleksandra Weiss. W naszym kraju do takiej sytuacji chyba jednak szybko nie dojdzie. Chociaż trzeba stwierdzić, że mimo kontrowersji wokół przyozdabiania ciała tatuażami, jest to dziedzina, której nie musimy się wstydzić w Europie. Co zaś do kolczyków, to choć daleko nam w tej kwestii do Anglii, i tak jesteśmy znacznie bliżej Europy niż nasze rolnictwo, które z problemem kolczykowania zwierząt nie umie sobie poradzić już od wielu lat…
Historia tatuażu
Chociaż pierwsze ślady tatuażu na ludzkiej skórze pochodzą z mumii egipskiej kapłanki z 2 tys. lat p.n.e., a wcześni chrześcijanie jako znak rozpoznawczy tatuowali sobie na piersiach znak krzyża lub ryby, to swój rozwój zawdzięcza on morskim wyprawom w XVII w. W tedy to angielski żeglarz James Cook przywiózł z wyprawy wytatuowanego mieszkańca Tahiti i słowo „tatau” oznaczające w tamtym języku „malowidło”. W 1890 r. wynaleziono elektryczną maszynkę do tatuażu, co wpłynęło na jego szybki rozwój. I chociaż w swojej historii ma on tak niechlubne momenty jak tatuowanie na przedramionach więźniom obozów koncentracyjnych numeru identyfikacyjnego, to rewolucja dzieci kwiatów, a następnie punk rock przyczyniły się do jego współczesnego rozkwitu. Punk rock to również renesans związanego z tatuażem piercingu, czyli ozdabiania ciała kolczykami.
Ile to kosztuje?
Koszt tatuażu zależy głównie od jego wielkości i stopnia trudności wykonania. Najczęściej robi się tatuaże w cenie około 150 zł – tyle zapłacimy za wzór wielkości pudełka od zapałek. Na tatuaż 10 x 10 cm wydamy od 300 zł.
Zabieg piercingu to koszt co najmniej 100 zł, łącznie z kolczykiem. Cena może wzrosnąć i do 250 zł, jeśli zdecydujemy się na umieszczenie kolczyka w wargach sromowych.
Na co uważać?
Dermatolodzy i tatuażyści zgadzają się w dwóch kwestiach:
Znani z tatuażem
Przemysław Saleta, bokser:
Wzór, który wykonałem ostatnio jest już szósty. Pierwszy powstał latem 1997 r. wszystkie poprzednie zostały zrobione w studiu w Gdyni. Teraz aż boję się tam jeździć, by znów nie kusić losu (śmiech). Dwa z moich rysunków to symbole szczęścia i niezniszczalności. Niektórzy, gdy chcą coś zmienić, kupują sobie nowy garnitur, a ja robię kolejny tatuaż.
Agnieszka Chylińska, wokalistka zespołu O.N.A.:
Pierwszy rysunek na skórze zrobiłam, gdy skończyłam 18 lat. Był to wilk na prawym ramieniu. To taki kadr z mojego życia. Chodziło o mężczyznę. Chciałam zaznaczyć na swojej skórze obecność kogoś w moim życiu. Ostatni – to data urodzenia, na brzuchu. Ludzie powinni w końcu zrozumieć, że osoba z tatuażem to niekoniecznie zbir czy marynarz, tylko ktoś z kroplą fantazji.
Grzegorz Skawiński, gitarzysta:
Dlaczego robię tatuaże? To wciąga. Tatuaż to pewnego rodzaju filozofia. To więź, która łączy ludzi pewnej natury, sfery czy wręcz rodziny. Pewnego rodzaju wyróżnik, symbol wolności, niezależności, nie tylko intelektualnej, ale i artystycznej. Tatuaż to wyzwolenie z konwenansu, mogę robić ze swoim ciałem wszystko, co zechcę. Poza tym skóra przyozdobiona rysunkami jest o wiele bardziej atrakcyjna dla kobiet.
Adam Wolski, wokalista zespołu Golden Life:
Tatuaż zrobiliśmy sobie z moją żoną na szczęście jako upamiętnienie ślubu – identyczne wzory na ramieniu. To był prezent ślubny od Liroya.
Anja Orthodox, wokalistka zespołu Closterkeller:
Mój pierwszy tatuaż to była mała linia na lewym ramieniu. Po wyjściu albumu Scarlet na drugim ręku, zaraz nad łokciem, pojawił się rysunek aniołka z okładki płyty. Uwielbiam tatuaże. Gdy zrobisz jeden wzór, chciałabyś więcej i więcej. Tatuaż był dla mnie zawsze podkreśleniem niezależności. To bardzo rock’n’rollowa ozdoba.
Liroy, raper:
Kiedyś zarzekałem się, że nigdy nie pozwolę tknąć własnej skóry żadnymi igłami. W 1991 r. pojechałem do Francji i tam zobaczyłem na kimś prawdziwe dzieło sztuki. Wzięło mnie. Po powrocie poleciałem do studia po pierwszy tatuaż. Zaraz zresztą nabrałem ochoty na następne.