Hawaje to raj. Ale co istotne, drogi raj. Rajscy Hawajczycy wykorzystują konsumencką zachłanność przyjezdnego w sposób iście diabelski.
Tym razem wyglądam tak: czerwono-żółto-pomarańczowa sukienka do kostek z cieniusieńkiego materiału w kwiaty. Ogromne kwiaty. Na ramionach wieniec w kolorze bladoróżowym. I drugi w kolorze białym. Na szyi „korale” z orzechów kukui. Czarne, dość duże grochy. A na ręku bransoletki z muszelek. Maleńkich o dziwacznych kształtach. Pod pachą talerz w kształcie ryby i pomalowany fikuśnie. Na ramieniu torba niebieska w muszelki. Uśmiecham się od ucha do ucha, a do czekających na mnie na lotnisku krzyczę „aaaaaaaaaloha!” Zgłupiałam? Celnicy nawet nie zwracają na mnie uwagi, tylko z rezygnacją kiwają głowami. Oni wiedzą: wracam z Hawajów! Wystarczy pojechać na Hawaje, by mojemu wyglądowi przestać się dziwić. Hawaje to raj.