0,00 zł

Brak produktów w koszyku.

Austriackie szusowanie

Opublikowano:

Autopromocja

spot_img

860 km tras narciarskich, 270 wyciągów , 4500 armatek śnieżnych – a to wszystko 11 godzin jazdy samochodem od Warszawy: Region narciarski Skiamadé – czego możemy się w nim spodziewać? Nasz test siedmiu miejscowości w rejonie Salzburger Sportwelt pokazuje, gdzie warto zjeżdżać.

Polacy coraz chętniej wyjeżdżają na narty i snowboard w Alpy. Wielu wybiera Austrię. A jak do Austrii, to warto udać się w miejsce będące rajem dla amatorów sportów zimowych, ale też takie, do którego stosunkowo szybko dojedziemy. Do regionu Skiamadé dojedziemy w około 11 godzin. Droga, jaką musimy przebyć to 1050 km. Teraz dojazd jest dużo lepszy niż jeszcze kilka lat temu. W ostatnim czasie powstało parę odcinków autostrad, które sprawiają, że podróż do Austrii stała się krótsza i wygodniejsza. Jadąc z Warszawy warto wybrać przejście graniczne przez Cieszyn. Potem kierujmy się na Ołomuniec, Brno i Wiedeń. W ten sposób dodatkowo zaoszczędzimy na słowackiej winiecie, ponieważ nie będziemy przejeżdżać przez Słowację. Na granicach czeskiej i austriackiej nie wolno zapomnieć o naklejeniu na szybie winiet Czech i Austrii (łącznie trzeba wydać na nie 105 zł), w przeciwnym wypadku czeka nas mandat.

Ile kosztuje przyjemność?

Do Skiamadé pojechaliśmy na początku lutego. W rejonie SalzburgerSportwelt – jednym z pięciu w austriackim regionie Skiamadé koło Salzburga – poddaliśmy szczegółowej ocenie między innymi: przygotowanie stoków, różnorodność tras, dostosowanie dla dzieci, narciarzy początkujących, a także dodatkowe atrakcje, takie jak skocznie i rampy dla snowboardzistów. Sprawdziliśmy też, czy na stokach panuje tłok i czy na jazdę wyciągiem trzeba długo czekać. Pod lupę wzięliśmy też same wyciągi, a także infrastrukturę, w tym choćby miejsca, w których można coś zjeść na stoku.

Na Skiamadé składa się aż pięć rejonów nastawionych na sporty zimowe. Ale do korzystania ze wszystkich tras i wyciągów wystarczy tylko jeden skipass. Tylko… albo aż. Bo zimowa frajda do tanich nie należy. Za karnet sześciodniowy w szczycie sezonu dorośli muszą zapłacić 218 euro, dzieci zaś – 107. Dwudniowe szaleństwo po stokach Skiamadé kosztuje natomiast 87 euro dla dorosłych i 43 – dla dzieci.

Czasem można trafić na różne promocje, na przykład takie, w których dzieci mogą jeździć za darmo, ale pod warunkiem, że skipassy zostaną kupione dla rodziców.

Inna promocja, o nazwie „LadiesWeek”, to coś dla pań: W terminie od 16.03. do 23.03.2013r. wszystkie kobiety dostają darmowy skipass na sześć dni. Jest jednak pewien warunek do spełnienia: promocja dotyczy tylko tych osób, które wykupią siedmiodniowy nocleg w jednym z rekomendowanych hoteli. Problem w tym, że nie są to najtańsze możliwości zakwaterowania. Dlatego przed skorzystaniem z promocji warto sprawdzić, czy wykupując nocleg w tańszym hotelu lub pensjonacie (najmniej wyniesie nas spanie w kwaterach prywatnych – od dwudziestu kilku euro od osoby za dobę), a do tego płacąc za skipass, nie wydamy mniej. Na pocieszenie możemy dodać, że podczas „kobiecego tygodnia” panie mogą przez jeden dzień bezpłatnie testować narty.

Jedzenie w tłoku

Wydatki na skipassy to nie wszystko. Na stoku zostawimy też gotówkę w barach i restauracjach, których w narciarskim świecie Skiamadé jest aż 267. Niestety nie wszystkie zachwycają. Ich oceny wahają się od dostatecznej do bardzo dobrej. Kiedy pogoda jest słoneczna, zwykle nie ma problemu ze znalezieniem wolnego stolika, choćby na świeżym powietrzu, nawet w porze lunchu, kiedy w barach panuje największy tłok (od 12.00 do 14.00). Ale gdy warunki atmosferyczne nie zachęcają do odpoczynku na dworze, znalezienie miejsca w wielu barach na stoku graniczy z cudem.

Narciarze muszą liczyć się z koniecznością wydania sporej kwoty, jeżeli chcą posilić się w jednej z knajp na stoku. I tak na przykład na herbatę lub kawę wydamy od 1,80 do 2,20 euro (ok. 8-9 zł), gorąca czekolada będzie nas kosztować blisko 3 euro (12,50 zł), tyle samo wydamy na szarlotkę, frytki kosztują średnio 3,20 euro (ok. 13 zł), za hamburgera z frytkami zapłacimy zaś 5,20 euro (ok. 21,50 zł). Specjalnością austriackich kurortów jest Germknödel. To rodzaj knedla z makiem i sosem waniliowym. Na taki przysmak wydamy około 5-6 euro (ok. 24 zł), ale z pewnością doda nam energii na dalsze szusowanie po stokach.

W naszym teście ocenie poddaliśmy też toalety, głównie pod kątem wygody korzystania z nich przez narciarzy w strojach i butach narciarskich.

Bezpieczna jazda

Przejdźmy jednak do tego, co dla narciarzy najważniejsze – tras zjazdowych. W teście oceny za stoki mają największy wpływ na notę końcową. Przyjrzeliśmy się przede wszystkim przygotowaniu stoków do jazdy. Badania były przeprowadzane w różnych warunkach pogodowych: zarówno gdy padał śnieg, jak i wtedy, kiedy świeciło słońce; kiedy chwytał silny mróz, jak również gdy temperatura wzrastała nieco powyżej zera. Jakość śniegu na trasach zjazdowych zależy przecież od warunków atmosferycznych. Do osób nadzorujących stoki należy więc ich przygotowanie dla narciarzy tak, aby ze zjazdu można było czerpać jak najwięcej przyjemności i – co jeszcze ważniejsze – by zapewnić bezpieczeństwo zjeżdżającym.

Choć mieliśmy okazję zjeżdżać po różnych rodzajach śniegu, nigdzie nie narzekaliśmy na jego brak. Napadało go grubo powyżej metra. Ale nawet gdyby naturalnego śniegu było zbyt mało, zawsze gotowe do jego produkcji są zastępy armatek śnieżnych. Niemal stuprocentowa pewność, że na stokach będzie biało – to kolejna wyższość Alp nad polskimi górami.

Co jakiś czas media donoszą o nieszczęśliwych skutkach upadku lub kolizji na nartach. Udoskonalany z sezonu na sezon sprzęt sportowy i czekające na narciarzy trasy pozwalają nabierać bardzo duże prędkości. Nawet amatorzy narciarstwa mogą osiągać na stoku prędkość do 80 km/h. Bywa, że kondycja i umiejętności nie są wystarczające, aby uniknąć nieszczęśliwych wypadków. Również tłok na stokach nie sprzyja bezpiecznej jeździe. Dlatego zachowanie środków ostrożności przez samych narciarzy na stoku to podstawa. Ale to tylko jedna strona medalu. Części wypadków można by uniknąć, gdyby stoki były odpowiednio przygotowane.

Nie do pomyślenia są na przykład wystające spod śniegu kamienie. Na szczęście na takie przeszkody narciarze i snowboardziści jeżdżący w Skiamadé raczej się nie natkną. Utrudnienia, jakie mogą ich czekać, to co najwyżej ciężki śnieg zbierający się w muldy. Muldy te pod koniec dnia mogą skutecznie utrudniać jazdę i stwarzać niebezpieczne sytuacje. Zwłaszcza przy padającym śniegu i słabej widoczności. Tak właśnie było na stokach w Radstadt. Stąd ocena za przygotowanie tras nie mogła być wyższa od dostatecznej. Również w Altenmarkt stoki nie były dobrze przygotowane. Ratrak, który wygładzałby śnieg to rzadki widok w tych miejscowościach. Co innego w Zauchensee – tutaj ratrak pracował i – co ważne – efekty tej pracy były widoczne na trasach. Najlepiej przygotowane stoki były we Flachauwinkl oraz właśnie w Zauchensee. Również atrakcyjność tras w tych dwóch miejscowościach została oceniona najwyżej. Stoki Radstadt także mogą przypaść do gustu wytrawnym narciarzom, o ile będą lepiej przygotowane niż w momencie przeprowadzania naszego testu. Największa różnorodność tras czeka na nas natomiast we Flachau. Minusem tej miejscowości jest niestety częsty tłok panujący na trasach. Przygotowanie stoków też pozostawiało nieco do życzenia.

Mocniejsze wrażenia

Dodatkowe plusy testowane miejscowości mogły zebrać za takie atrakcje, jak muldy, rampy czy skocznie. Najchętniej korzystają z nich snowboardziści, ale i narciarze spragnieni mocniejszych wrażeń mogą wyskoczyć na rampie lub przejechać się po halfpipie. Specjalne parki takich atrakcji znajdują się we Flachauwinkl, na stokach położonych po prawej stronie drogi prowadzącej z Flachau. Po drugiej stronie tej drogi jest kilka tras dla amatorów bardziej statecznego zjeżdżania. Ze stoku po jednej stronie drogi można szybko i bezproblemowo przedostać się na oddalone o kilkaset metrów trasy po drugiej stronie jednym z bezpłatnych autobusów kursujących na tyle często, że praktycznie nie marnujemy czasu na oczekiwanie na transport. Jeżeli będziemy mieli szczęście, trafimy na bardziej niecodzienny rodzaj transportu – kolejkę ciągniętą przez traktor.

Taka kolejka to atrakcja przede wszystkim dla dzieci. Z myślą o nich właśnie powstały w testowanym przez nas regionie liczne miejsca, w których najmłodsi narciarze mogą bezpiecznie szkolić się w sztuce zjeżdżania. Najlepiej dostosowane dla dzieci były stoki we Flachau i Altenmarkt, gdzie maluchy mogą, pod okiem instruktora lub rodziców, śmigać po oślej łączce i wjeżdżać na nią za pomocą wyciągu-wyrwiłapki.

Starsi narciarze i snowboardziści również mogą wynająć instruktora. Za cztery godziny nauki w grupie początkujący zapłacą około 60-70 euro (warto poszukać dobrej oferty, bo ceny różnią się w zależności od szkoły i miejscowości). Pięciodniowy kurs kosztuje natomiast ponad 160 euro. Prywatna lekcja dla jednej osoby to już wydatek rzędu 100 euro za dwie godziny. We Flachau możemy podszkolić się pod okiem instruktorów ze szkoły samego Hermanna Maiera – narciarskiego mistrza świata, który zresztą pochodzi z tej miejscowości. Tutaj też możemy zjechać trasą Pucharu Świata nazwaną na cześć austriackiego narciarza.

Inna zjazdowa trasa Pucharu Świata znajduje się w Zauchensee. Jej długość wynosi blisko 3,5 km, różnica wysokości – 1280 m, a wrażenia z jazdy? Tutaj można sobie wyobrazić, jak naprawdę wyglądają zmagania olimpijskie podczas zjazdu. Ekran telewizora nie oddaje ich nawet w połowie.

Ogrzewanie na wyciągu

W dzisiejszych czasach trudno wyobrazić sobie zjeżdżanie na nartach bez wyciągów. Tych w Austrii nie brakuje. To dobrze, bo dzięki temu do rzadkości należy oczekiwanie w kolejce na wjazd. Wszystkie testowane przez nas miejscowości zostały ocenione na czwórki lub piątki pod względem czasu oczekiwania w kolejkach.

W większości alpejskich kurortów trafimy na nowoczesne wyciągi, na których się nie marznie, a wsiadanie i wysiadanie z nich nie przysparza większych trudności. Niektóre wyciągi krzesełkowe, przede wszystkim we Flachau, mają nawet podgrzewane siedzenia, aby podczas wjeżdżania nimi na mrozie można było choć trochę się ogrzać. Ten sam cel spełniają zamykane plastikowe pokrywy, pod którymi można schronić się, kiedy wieje nieprzyjemny wiatr lub pada śnieg.

Jednak nawet na alpejskich stokach można trafić na starsze wyciągi, nie wyposażone w powyższe udogodnienia. Jeżeli zależy nam na wygodzie wjeżdżania pod górę i nie lubimy marznąć, omińmy miejscowości Altenmarkt i Alpendorf. Tamtejsze wyciągi mają już swoje lata. Nawet wsiadanie i wysiadanie z nich wymaga od narciarza większego skupienia i wysiłku. Raczej nie obędzie się bez siniaków nabitych przez uderzające w tył nogi podjeżdżające krzesełko.

W testowanych przez nas miejscowościach z doliny na górę prowadzą wyciągi gondolowe. Są one szczególnie wygodne, a jazda nimi jest przyjemna. W każdej gondoli mieści się od czterech do ośmiu osób. Do wyższych partii gór dostaniemy się już wyciągiem krzesełkowym. Orczyki w opisywanym przez nas regionie należą do rzadkości.

Do domu

Jeżeli przyjedziemy do Skiamadé nawet bez własnego sprzętu, nie ma problemu. Przy dolnych stacjach wyciągów znajdują się jego wypożyczalnie. Pożyczenie nart na jeden dzień kosztuje od 16 do 29 euro w zależności od jakości sprzętu, butów zaś – od 7 do 30 euro.

Tym, którzy wolą szusować na własnych nartach i we własnych butach, polecamy odwiedzenie jednego ze sklepów, których przy stacjach gondoli nie brakuje. Co ciekawe, ceny w nich są niższe niż w sklepach bardziej oddalonych od stoków.

Tak się złożyło, że musieliśmy skorzystać z usług sklepu Intersport z zimowym sprzętem, tuż pod wyciągiem Achter Jet we Flachau. Ściślej mówiąc, do zakupu nowej pary nart zmusiła nas awaria wiązań w nartach, w których jeden z badaczy testował stoki. Zakup samych wiązań w ogóle się nie opłaca – bywa, że stanowi nawet połowę ceny kompletu: narty + wiązania. Dlatego zdecydowaliśmy się na zakup nart. Wybrany przez nas model to VölklRTM 7.4, który udało nam się kupić już za 250 euro (ok. 1000 zł). To naprawdę okazyjna cena – nart takiej klasy nie kupilibyśmy w Polsce za taką kwotę. A zatem nie ma co się obawiać, że w Austrii, w dodatku w sercu narciarskiego kurortu, sprzęt będzie drogi. Okazało się, że to mit.

Nowe narty sprawdzały się na stoku znakomicie. Model ten idealnie nadaje się zarówno dla narciarzy początkujących, jak i średnio zaawansowanych. Narty wyjątkowo łatwo wchodzą w skręt, zapewniając dużą przyjemność i stabilność jazdy. Co istotne, ich krawędzie świetnie trzymają się oblodzonego zbocza. Z drugiej strony nasze nowe deski nadają się też do jazdy w głębokim śniegu. Krótko mówiąc, to uniwersalne nartyall-rounddla narciarzy jeżdżących rekreacyjnie, ale nie tylko dla tych, którzy stawiają pierwsze kroki na dwóch deskach, lecz i dla bardziej zapalonych i doświadczonych amatorów białego szaleństwa.

Po skończonej jeździe

Po skończonym dniu szusowania czas wracać do domu. Zmęczeni narciarze raczej nie mają ochoty pokonywać zbyt długiej drogi do samochodu lub skibusu (bezpłatne skibusy łączą część miejscowości). Na szczęście w większości przypadków nie muszą. Najpierw mogą skorzystać z ruchomych schodów, które znajdują się przy niektórych dolnych stacjach wyciągów i ułatwiają poruszanie się w butach narciarskich i z ciężkim sprzętem w rękach. Później już tylko kilkadziesiąt, góra kilkaset metrów do zaparkowanego samochodu. W testowanych miejscowościach parkingi były dobrze zorganizowane, nigdy nie brakowało miejsc i nigdy nie trzeba było pokonywać zbyt dużych odcinków do wyciągu. Narciarze jeżdżący do tej pory w Polsce lub na Słowacji, będą mile zaskoczeni – parkingi w Skiamadé są bezpłatne. W Zauchensee możemy zostawić samochód nawet pod dachem, na podziemnym parkingu, choć nieco problematyczna wydaje się konieczność uprzedniego pójścia do kasy wyciągu, aby następnie można było wyjechać bez opłaty za parking.

Najnowsze Artykuły

WIĘCEJ PODOBNYCH

Te ekspresy do kawy są najlepsze

15 EKSPRESÓW KAPSUŁKOWYCH I RĘCZNYCH W TEŚCIE: Które ekspresy kapsułkowe i ręczne są najlepsze?...

Tani ekspres lepszy od drogich

50 AUTOMATYCZNYCH EKSPRESÓW DO KAWY W TEŚCIE: Niecałe 1600 zł – tyle kosztuje dobry...

Czy eko jest eko? Zaskakujące wyniki testu

Polacy kupują produkty bio, bo chcą jeść zdrowo i unikać chemii. Ale czy zawsze...