Zamienił gorący Madryt na dość chłodną Warszawę. Jak przystało na hiszpańską krew, lubi wydawać pieniądze na zabawę, ubrania i gadżety, a dzień zaczynać od kawy w restauracji. Tęskni za Hiszpanią, ale Polska to wielki czas beztroski oraz – niemałej przecież – kariery. Właśnie wrócił z trasy na żywo głośnego programu ,,Taniec z gwiazdami”.
Świat Konsumenta: Jako dwunastolatek przeprowadziłeś się z rodzicami do Polski. Kto podjął tak przełomową decyzję?
Conrado Moreno: Przede wszystkim mama chciała wrócić i tak rodzice podjęli wspólną decyzję. Zmieniła się polityka, nastały inne czasy w Polsce, można już było działać samodzielnie… Zresztą ja jestem trochę mieszańcem, moja mama jest z Porto.
ŚK: Czujesz się bardziej Hiszpanem czy Polakiem?
CM: Pół na pół. Jako dziecko zastanawiałem się, czy jestem Polakiem czy Hiszpanem. Potrzebowałem swojej tożsamości, tym bardziej, że moi koledzy mieli jasną sytuację, a ja nie. Ale ciągnie mnie Hiszpania. Kiedy tylko mam czas, lecę tam. Hiszpanie żyją szybko i pozwalają sobie na duży luz, także w pracy. Nie wyobrażają sobie, żeby nie było spotkań poza pracą, żeby nie wyjść na kawę, piwo czy obiad. Są ciekawi siebie.
ŚK: Lubią wydawać pieniądze?
CM: Są jednym z narodów, który najmniej oszczędza, przynajmniej w Europie. Biorą ogromne kredyty i są zadłużeni praktycznie do końca życia. W Polsce też zaczął się ten proces.
ŚK: Na co najwięcej wydają?
CM: Najwięcej na restauracje, knajpy. Tu 20, tu 50 zł… Ja sam jestem od tego uzależniony. Lubię wyjść na śniadanie czy na kawę kilka razy w tygodniu. A Hiszpanie tak rozpoczynają prawie każdy dzień.
ŚK: Jakie marki preferujesz?
CM: Lubię hiszpańską Zarę, która w Polsce cieszy się dużym powodzeniem. Poza tym Diverse – mają niezłe dżinsy. Polska firma Vistula ma bardzo fajne rzeczy. Z zapachów preferuję Fendi Life Essences, Bossa.
ŚK: Co najbardziej ujęło Cię w Polsce?
CM: Do Polski przyjeżdżałem na wakacje, więc nie była mi zupełnie obca. Kojarzyła się zawsze z latem, z wakacjami. Nie znałem polskiej zimy, jesieni. Słowem, czas wielkiej beztroski… Aż tu nagle musiałem uczyć się języka. Te spółgłoski, dźwięki… nie ułatwiały mi nauki. Natomiast zdziwiło mnie, że tutaj jest tyle blondynek i blondynów, gdyż większość Hiszpanów to bruneci. Taki maleńki szok. Budziło to moją ciekawość.