„Ofiaruje ciebie chwili komunikacji potęgę przez pozwala ty z wielkim pośpiechem twój myśli do pajęczyna kiedykolwiek chęć strajki”. Nowoczesna poezja? bełkot schizofrenika? Nie, to efekty pracy Internetowego Tłumacza.
Problem języka używanego w Internecie pojawił się razem z powstaniem globalnej sieci. Z oczywistych względów, największa liczba stron www. jest napisana w języku angielskim. Web designerzy na całym świecie doszli do wniosku, że cechą człowieka wykształconego jest znajomość pięknej mowy Szekspira. I słusznie. Co jednak zrobić kiedy ktoś wykształcony i inteligentny nie zna angielskiego? W końcu zdarza się w najlepszej rodzinie.
Otóż okazuje się, że rynek jest w stanie żerować na wszelkich przejawach ludzkiej słabości. Firma Techland oferuje tzw. Internet Translator, czyli program, który w założeniach służy do tłumaczenia angielskiego na polski. Jak przechwala się producent, zastosowanie skomplikowanych algorytmów umożliwia programowi tłumaczenie kontekstowe, czyli logiczne i sensowne. Niestety rzeczywistość jest zupełnie odmienna. Zamiast zdań logicznych i sensownych powstaje kretyński bełkot, w którego kompletnie nie można zrozumieć.
Każdy, kto choć trochę interesuje się językiem doskonale wie, że język to maksymalnie skomplikowany logicznie system, w którym występują całe masy ważących zmiennych (odmiany, wyjątki, konteksty). Chociażby sam fakt tego, że polski należy do grupy języków syntetycznych, natomiast angielski to język analityczny sprawia, że algorytmy używane w programie byłby bardziej skomplikowany niż kod genetyczny. Teoretycznie stworzenie takiego cyfrowego tłumacza jest możliwe, ale przy obecnej mocy obliczeniowej i zaawansowaniu technologicznym naszych domowych komputerów, kompletnie nierealne.
Szczerze mówiąc trudno mieć tutaj pretensje do programistów. Równie dobrze można by polecić studentowi 1 roku informatyki oprogramowanie stacji kosmicznej na Alfa Centauri. Gdyby Internetowy Tłumacz był taki prosty do stworzenia opuściłby z pewnością stronice powieści SF i skierował bezpośrednio do biura Billa Gatesa.
Osobiście uważam, że porządny klap należy się producentowi i dystrybutorowi tego bubla, który najzwyczajniej oszukuje nieświadomych klientów.